"Muszę przyznać ze skruchą, że ich geneza jest przeraźliwie przyziemna. W odróżnieniu od powieści, które pisałem z potrzeby wewnętrznej i za sprawą czystego natchnienia, opowiadania te rodziły się z kuszenia przez redaktorów, raczej jako owoc mojej słabości niż mocy. To przez nich odkładałem moje benedyktyńskie prace nad powieścią i zasiadałem do pisania opowiadań, zawsze z nieczystym sumieniem, że kradnę czas przeznaczony na właściwą twórczość. Dlatego opowiadania te pisałem śpiesznie(co nie znaczy, że łatwo, przeciwnie - zwykle męczyłem się nad nimi bardziej niż nad powieścią.)"."