♟Jak zwykle u Nabokova metaforycznie, pokrętnie i psychologicznie pogmatwane. Oto Łużyn, pan o nierzucającej się w oczy przechodniom fizjonomii, mało przecież ciekawy i zupełnie nieatrakcyjny. Nie dziwi więc, że odrzucany przez rówieśników już jako dziecię, oddala się ku łąkom samotności. Te zaś układają się w pole szachownicy, więc rzuca się nasz Łużyn w wir szachowych rozgrywek i – co trzeba przyznać – jest w tym pieklenie dobry. Wraz z sukcesami pojawiają się jednak kłopoty – Aleksander Iwanowicz okazuje się bowiem osobą nadwrażliwą. Na nic zda się pomoc najbliższych i najgłębsze uczucia – Łużyn staje do walki o mistrzostwo, sprawę zatem niebanalną, powiedziałbym nawet decydującą o jego przyszłości, ale jego nieszczęsny umysł porzuca swego pana i wędruje drogami prowadzącymi prosto ku drzwiom z napisem „obłęd”.♟
Dzięki tak poprowadzonym wątkom Nabokov rozwija skrzydła swych literackich możliwości, zaś my otrzymujemy na wpół oniryczną przypowieść o szaleństwie talentu, w połowie fenomenalne, wręcz sensacyjne studium obłędu. Całość zaś przypomina grę, jaką autor czarująco prowadzi z czytelnikami, by zaszachować nas na amen.
Nie przebiła wyżyn „Lolity”, ale „Obrona” jest tuż za nią.