Nie mam pojęcia co myśleć o tej książce, ani nawet jak jednoznacznie ją ocenić.
Styl pisania był wspaniały i to zdecydowanie najlepszy element. Pełen pięknych porównań i głębokich myśli, skłaniających do refleksji. Ze względu na niego wrócę jeszcze do tej książki. Pięknie opowiadał o miłości, stracie, upływającym czasie, duszy i wierze. O tym co w życiu ważne, a bez czego można przeżyć wieczność. O Addie, o jej sile, rozczarowaniach, poświęceniach i marzeniach. Ze względu na ten styl, książkę czytało się bardzo przyjemnie, wręcz przez nią płynęło.
Zakochałam się w nawiązaniach do sztuki. Artyzm płynął z każdej strony tej książki. Opisy rzeźb, obrazów, muzyki czy różnego rodzaju instalacji były piękne. W takich momentach naprawdę przeżywałam tą książkę, czułam jakbym razem z bohaterami brała w niej udział.
I myślę, że to by było na tyle jeśli chodzi o zalety.
Fabuła była po prostu nudna. Wydaje mi się, że to cecha charakterystyczna tej historii, że tutaj właśnie opisy były kluczowe, a akcja gdzieś się gubiła. Na swój sposób było to piękne. Jednak czytając 600 stron, podczas których nie ma żadnych zwrotów akcji, zaskoczeń, naprawdę można się wynudzić.
Bohaterowie byli bardzo przyjemni, czytałam o nich z uśmiechem na ustach, ale brakowało mi w nich jakiejś głębi. Jak na tyle stron i tak świetny styl, uważam, że można by lepiej ich pokazać. Nie byłam w stanie jakoś mocniej się...