"Krew jest miłością"
Lisie Gardner z pewnością nie brakuje pomysłów na fabułę kolejnych części cyklu z detektyw D.D. Warren, a w „Nie bój się” w moim odczuciu pokazała cały swój kunszt pisarski. Ponownie przykuła mnie do fotela nie pozwalając oderwać się od tej intrygującej i zaskakującej historii, której pełen kształt kreślą trzy wątki.
Głównym jest oczywiście postać mordercy, z jednej strony brutalnego, z drugiej kiczowato romantycznego, pozostawiającego na miejscu zbrodni czerwoną różę i szampana. Co nim kieruje? Dlaczego łączy symbole miłości z zadawanym cierpieniem i śmiercią?
Najciekawszym dla mnie okazał się wątek dwóch sióstr. Tak odmiennych, a jednak związanych więzami krwi. Jedna z nich przebywa w więzieniu, druga jest szanowaną terapeutką bólu cierpiącą na analgezję. Przyznam, że nie spotkałam się wcześniej z tym schorzeniem polegającym na braku możliwości odczuwania bólu i zaskoczyło mnie uświadomienie sobie, jak bardzo jest on potrzebny, by przeżyć, by móc kontrolować swoje ciało.
Oba wspomniane wątki łączy osoba detektyw D.D. Warren, która po urazie, będącym efektem niespodziewanego spotkania z mordercą, próbuje okiełznać ból niepozwalający jej normalnie funkcjonować i pracować. Spotkania, które pozostawiło nie tylko niechciany ból, ale też lukę w pamięci, uniemożliwiającą przypomnienie sobie sprawcy. Czas ucieka, a morderca poluje na kolejną ofiarę.
Jeśli już znacie książki autorki, to z pewnością nie trzeba Was...