Książka jest bardzo poruszająca i taka prawdziwa. Autor idealnie potrafił opisywać łowienie ryb, sposoby jakimi polowali Samojedowie i co czuli, kiedy już zdobycz była w ich dłoniach. Już od początku przeczytamy jak zdzierał skórę z upolowanego łosia i jak precyzyjnie do tego podchodził. Tam nie było miejsca na jakiekolwiek zawahania, gdyż jeden moment spóźnienia oznaczał pusty żołądek.
To opowieść o przerwaniu i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Tylko pracowitość była tutaj wynagradzana, lenistwo oznaczało wywóz z ziemi. Była to bardzo dotkliwa kara, gdyż wiele rodzin w ten sposób zostało rozdzielonych. Tęsknota aż rozrywała im serca. Można się tylko domyśleć w jaki sposób się to wszystko kończyło. Nie było miejsca na litość, czy drugie szanse. Liczyła się tylko dobrze wykonana praca. Miejsce w którym przebywali potrafiło zapewnić im pożywienie pod warunkiem, że odpowiednio o nie dbali i stosowali się do jej przepisów.
To opowieść o poruczniku, który został wywieziony na Syberię wraz ze swoją małżonką. Poznają zwyczaje prostych ludzi, gdzie nie ma złośliwości, czy zazdrości. Tutaj się pracuje i dzięki zręcznemu obserwowaniu przyrody można tylko przetrwać. Przeczytacie wspaniałe opisy flory i fauny, autor zauważa tu nawet drobnostki i umiejętnie wplata je w treść. Tutaj wiedzą jak rozpoznać jaka będzie pogoda, kiedy przyjdą przymrozki, co zrobić, kiedy jedzenia potrzeba na już. W jakim strumieniu jest najwięcej ryb i jak dbać o przyrodę, by wciąż potrafiła i...