Paul Claudel kiedyś powiedział, że od muzyki piękniejsza jest tylko cisza. A w tej książce otrzymamy tak samo piękną muzykę jak i ciszę. Muzykę, która oddaje niewypowiedziane na głos myśli i szalejące wewnątrz uczucia. Ciszę, która koi, daje poczucie bezpieczeństwa i bezwzględnej miłości. Lecz pomimo wszystko w tej historii nic nie jest proste, uczucia bywają mylące, miłość może doprowadzić do trudnych decyzji i ani muzyka ani cisza nie naprawią tego, co zostało zepsute i nie pomogą podjąć decyzji, które z całą pewnością złamią co najmniej jedno serce. Jednak gdy ich zabraknie, nie sposób będzie za nimi nie tęsknić.
Sydney poznajemy w momencie, gdy staje się bezdomna i bezrobotna. Zdradzona przez najbliższe jej osoby staje na rozdrożu dróg dokładnie w swoje 22.urodziny. A zdecydowanie na to nie zasługuje, bo analizując jej dalsze zachowania śmiało można stwierdzić, że to jedna z najbardziej szczerych i empatycznych osób, jaką przyszło nam poznać w książkowym świecie. Wspaniała tekściarka, z naturalnym talentem do muzyki, uparta, ambitna i przede wszystkim dążąca do tego, by polegać na sobie. Jest naturalna, nikogo nie udaje ale także nie próbuje ukrywać targających nią uczuć- zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Co najważniejsze nigdy nie stawia swoich potrzeb na pierwszym miejscu, uważnie najpierw przygląda się, czy aby na pewno kogoś tym nie skrzywdzi, czy ktoś inny nie potrzebuje czegoś bardziej niż ona. I tak właśnie jest w przypadku jej relacji z Ridgem....