Przeczytane
Kryminał/Thriller
Beletrystyka
Kryminał/Thriller Polski
Kryminały PRL
Zła powieść kryminalna. To napiszę od razu, jeśli, nawet w trakcie lektury, ktoś zacznie odnosić przeciwne wrażenie, to będzie ono błędne. A to możliwe, że w trakcie lektury wyda ci się, że to wcale nie jest takie złe. Cóż, kusi stwierdzenie o "powieści niewykorzystanych szans", ale to nieprawda. To powieś na którą zwyczajnie nie było pomysłu, ale było dość rutyny, by do czasu udawać, że jest.
Przede wszystkim sama intryga kryminalna nosi na sobie piętno czegoś najgorszego, co może się przytrafić kryminałowi. Nie chodzi o naiwność, o to, że jest naciągany, o małe prawdopodobieństwo psychologiczne - to wszystko jest jeszcze do zniesienia. Chodzi o rozwiązanie typu deus ex machina. W tej książce nawet bardziej niż zwykle bolesne, bo w końcówce pojawiają się nawet, jako mniej lub bardziej współwinne, zupełnie nowe postacie. To chyba największy grzech, jaki można sobie wyobrazić w intrydze kryminalnej. To jest najważniejszy składnik zjawiska, które wzmiankowałem powyżej - tak,w pewnym momencie jesteśmy na serio ciekawi "kto, z kim i dlaczego". By w finale dowiedzieć się, że ten z tym, ta z tą i tyle. Nijak to z fabuły nie wynika, nijak nie mamy szansy odkryć tego choćby na minutę przed panem majorem.
Język jest przejrzysty, jednolity i gładki. Aż zbyt, jak na powieść o grupie ludzi, którzy się zbijają. Zero emocji w tym wszystkim, zero utożsamienia się z losem postaci przez Autora, choćby jakiegoś pośredniego.
Siatka połączeń między postaciami kuleje. N...