- Tak - Borzycki zamyślił się. - Mam wrażenie poruczniku, że Elerta zamordował ktoś z jego otoczenia, ktoś kogo on znał. Świadczy o tym chociażby fakt, że...
- ...że strzał padł w momencie, kiedy Elert był odwrócony plecami do mordercy - dokończył Olszewski.
- Właśnie. Należy przypuszczać, że do osoby nieznajomej byłby odwrócony twarzą.
- Chyba, że ktoś niepostrzeżenie zakradł się do mieszkania, ale to raczej wątpliwe. Mnie się zdaje panie prokuratorze, że... sytuacja wyglądała mniej więcej w taki sposób: Elerta odwiedzili jacyś jego znajomi czy przyjaciele, posiedzieli u niego, prawdopodobnie coś wypili. Świadczą zresztą o tym kieliszki i butelki po trunkach. Następnie całe towarzystwo wyszło. Został tylko morderca.