Ach, cóż to za historia. Jakże to się czytało... Jakim stylem snucia opowieści posługuje się tu Pani Ałbena. Początkowo trochę przeraził mnie mały druk, brak podziału na rozdziały i oddzielenie tekstu jedynie gwiazdką. A tymczasem już od pierwszych stron poczułam się jak u "cioci na imieninach". Jak na herbatce z psiapsiółą Werką, która mi to wszystko opowiada.
Główna bohaterka i jednocześnie narratorka tej powieści, już od dziecka wychowywana była w poczuciu kogoś, kto lepiej by się nie wyróżniał na tle innych oraz nie miał własnych marzeń. Sama siebie postrzega więc jako "szarą myszę". Mimo wszystko ma ona te swoje marzenia i cele, do których dąży. Wybrana już w liceum ścieżka przyszłej kariery, wymarzona praca, dzieci (najlepiej dużo), kochający mąż... Niestety, gdy już szczęście się do niej uśmiecha i wszystko zaczyna iść we właściwym kierunku, nagle wszystko się wali. I to dosłownie. Ukochany małżonek ginie w wypadku, a Weronika popada w straszliwy marazm. Spokojnie, nie mam zamiaru niczego spojlerować - tyle wiemy już z samego tylko opisu książki. Dlatego nic więcej nie zdradzę, resztę należy poznać samemu zanurzając się w lekturze "Lotu nisko nad ziemią".
W swojej książce, Pani Ałbena Grabowska, snuje nam opowieść kobiety zwyczajnej, takiej którą mogłaby być każda z nas. Jej losy mogłyby być zbliżone do nas samych. Każdy z nas zastanawiał się nad wyborem życiowej ścieżki, zakochiwał się (i to zapewne niejednok...