Bohater niezbyt krystaliczny, historia tajemnicza i niecodzienna, a do tego tytułowe laleczki. Co z tego wynikło i o co tak właściwie chodzi?
Cesarstwo stopniowo przejmuje okoliczne miasta i wsie, na siłę pozbawiając je ich wierzeń i osobowości, narzucając im swoje własne zasady. Zajmują się tym Czyściciele — przyjeżdżają, palą, zabijają, zrównują wszystko z ziemią. Jednym z nich był kiedyś Horens, Główny Czyściciel, który na skutek błędu w działaniach został pozbawiony swojego stanowiska. Teraz jednak ma szansę się zrehabilitować, ponieważ Cesarz zwraca się do niego z prośbą o pomoc w walce z siłami zła i tajemniczymi mocami…
„Laleczki” to gatunek fantasy przemieszany z grozą i horrorem — i choć za tym ostatnim nie przepadam, to w tej powieści tego nie poczułam. Natomiast grozą powiało nie raz, krew lała się strumieniami i autor przedstawił to bardzo obrazowo, ale ze smakiem — jeśli można tak powiedzieć o morderstwach.
Nie czytało mi się tej książki tak dobrze, jak osobom, których recenzje czytałam. Niestety, przez pierwszą połowę brnęłam — może nie w męczarniach, bo styl jest przystępny, a wydarzenia interesujące, ale mała ilość jakichkolwiek opisów świata, akcja pędząca na łeb, na szyję i ciągła niewiadoma, o co tak naprawdę chodzi, skutecznie odciągały moje myśli od skupienia nad czytaniem. Na szczęście w drugiej części powieści historia wciągnęła mnie nieco bardziej, zrobiło się ciekawiej, tajemnice zaczęły się rozwiązywać, a koniec… cóż, ...