Chyba mogą gdzieś być tam spoilery, ale jeśli chcesz przeczytać książkę, bo Ci się podobały poprzednie tomy, to ta opinia zdecydowanie nie jest dla Ciebie.
Ten tom swoją głupotą przebił wszystkie pozostałe i nie mogę do tej pory wyjść z podziwu, że taki chłam jest sprzedawany. Podczas „czytania” (chociaż musiałam przewijać strony, bo się nie dało) zapisałam sobie kilka luźnych przemyśleń, które zaprezentuję poniżej. Całość jest jednak tak wierutnie głupia, opisy seksu i chlania skutecznie obrzydzają mi te 2 czynności na resztę moich dni. Co jednak najbardziej mnie zabolało, to zrobienie totalnej kurtyzany z logiki. Otóż autorka nagle zdała sobie sprawę, że główny bohater jest gwałcicielem i przemocowcem? Wspaniale! Szkoda, że na jego miejsce wprowadziła identycznego patusa. Pomijając już całą końcową akcję, która była nudna jak flaki z olejem i nie przeszłaby nawet w Michalakversum. A jednak u Blani poszło jak z płatka. Dobrze, że to koniec tej męczarni, ale wydawnictwo (halo, wykupiliście seksistowską gazetę, żeby wydawać seksistowskie książki – nie tędy droga) powinno mi płacić za uszczerbek, jakiego doznała moja psychika.
A teraz kilka luźnych myśli, bez większego ładu i składu, które miałam zanim mi się mózg wyłączył:
1. Po co wprowadzać nowego bohatera, skoro jego zachowanie to dokładnie kalka poprzednika? Naprawdę, dopóki w tekście nie pada imię tego Nachosa, mam wrażenie, że gdzieś tam wyparowała cześć tego pornosa. Znaczy, przepraszam, „akcji” i dalej...