Anna Ficner-Ogonowska zachwyciła mnie cyklem książek „Alibi na szczęście”. W związku z tym, gdy ukazała się kolejna książka tej autorki nie mogłam przejść obok niej obojętnie.
Mamy piątkę czterdziestolatków, a więc Anię, Mańkę, Kasię, Basię i jednego rodzynka Rafała. Wszyscy znają się z czasów licealnych i co roku wspólnie spędzają urlop w Chorwacji. Anka jest psychoterapeutką, którą dzień przed wyjazdem na wakacje porzucił kochanek. Na wyjazd zostaje spakowana przez Mańkę i tam poznaje znajomego Rafała – Filipa. Pomiędzy Anką i Filipem stopniowo rodzi się nić sympatii, która ma szansę na rozwinięcie.
Muszę przyznać, że książka trochę mnie wymęczyła. Jak już nie raz pisałam, nie zawsze ilość stron wiąże się z jakością. Wolę, gdy książka jest mniejsza a zawartość jest bardziej przemyślana. Tutaj niestety wszystko ciągło się jak flaki z olejem a niektóre wątki zupełnie nic nie wnosiły i były zupełnie niepotrzebne.
W książce najwięcej mamy Anki, Manki i Filipa. Jednak sama Anka, będąca niby psychoterapeutką drażniła mnie niemiłosiernie. Nie dosyć, że była marudna to na dodatek ciężko było ją zadowolić i sama nie wiedziała czego tak naprawdę chce. O wiele bardziej podobała mi się postać energicznej i zdecydowanej Mańki.
Mnie książka nie porwała, ale wcale nie mówię dla tej pozycji „NIE”. Myślę że każdy sam powinien zdecydować czy sięgnąć po tę pozycję czy też nie.