Ciało Athertona leżało na brzegu dywanu. Buddy przypadkiem popatrzył w lustro i ujrzał swoją twarz tak wychudłą i bladą jak twarz człowieka na podłodze - i niczym się on niej nie różniącą.
Dzika myśl przemknęła mu przez głowę, gdy tak patrzył z rozwartymi ustami na umarłego, będącego wiernym odbiciem jego samego; ta sama postawa, rysy, nawet te same przerzedzające się brązowe włosy. Gdy minęło pierwsze wrażenie, Buddy zaczął walczyć z pokusą. A czemu by nie? nie miał nic do stracenia, a wszystko do wygrania. Byłaby to najbardziej wariacka przygoda w jego życiu.
Za chwilę mógłby opływać w bogactwa i wygody, jedynie od jego sprytu i szczęścia zależałoby utrzymanie tego wszystkiego.