Przede wszystkiem zatem pozwólcie, że się wam przedstawię w kilku bodaj słowach, że się „zadeklaruję“. jak to czyni otwierający grę w pokierze. Jestem generałem, nazwisko moje i tytuł brzmią: Sir Tomasz Forester, posiadacz takich a takich orderów i t.d.
Jestem żonaty; moja żona i obie córki nie mają, nic wspólnego z tą historją, niewiele też będziecie o nich słyszeli. Jestem, krótko mówiąc, dymisjonowanym starym żołnierzem, żyjącym ze skromnych resztek dawnej fortuny. Nie mogę powiedzieć, abym opływał w dostatki. Prowadziłem niedawno właśnie rozmowę na ten temat z jednym z moich również zbiedniałych towarzyszy broni, który w odpowiedzi na lekkie moje utyskiwania machnął tylko ręką i rzekł: „Et, panie generale, niema dzisiaj przyzwoitych ludzi, opływających w dostatki. o bezwzględnie contradictio in adjecto.
Faktem jest, w każdym razie, że muszę dorabiać do niewystarczającej swej renty i pensji, aby związać koniec z końcem. Pióro, jakkolwiek mniej może potężne od miecza, okazuje się użyteczniejszem w tym celu, niż stara moja poczciwa stal, którą trudno juz byłoby wyciągnąć z zardzewiałej pochwy. Pisuję więc po trochu. Drukuję swoje elaboraty wszędzie, poczynając od najpoważniejszych kwartalników i kończąc na prasie brukowej. Nie jestem ani zarozumiały, ani dumny.
Przed laty, za czasów mej młodości, w zaczątku karjery wojskowej ogłosiłem drukiem powieść o Burmie. Utrzymywano powszechnie, że zdobyłem się na wcale znośną rzecz. I ja sam jestem tego zdania, myślę jednak, że najlepszą okazała się ona dla mnie, jako że przyniosła mi dotychczas dwieście siedemdziesiąt trzy funty, siedemnaście i pół szylinga dochodu. - (fragment książki)