“Iluzja” to moje pierwsze spotkanie z thrillerami Maxima Chattama i muszę przyznać, że całkiem udane. Zamknięta przestrzeń, lasy otaczające ogromną posiadłość, tajemniczość i szczypta magii. Klimat powieści jest niezwykle wciągający i mroczny- ciężko się oderwać, choć w mojej ocenie nie jest to książka bez wad. Ale... zarwałam dla niej noc, więc ostrzegam, że wciąga niesamowicie!
Hugo przeżywa trudne chwile po rozstaniu z dziewczyną i postanawia odciąć się od świata. Nadarza się ku temu idealna okazja, bo znajduje pracę w ośrodku narciarskim jako złota rączka. To czas przed sezonem, gdzie na terenie opustoszałego budynku wymagającego wielu napraw znajduje się tylko kilkunastu pracowników. Po przyjeździe Hugo ma dziwne przeczucia, a wizja odcięcia od świata i braku dostępu do cywilizacji nie jest już tak kusząca, gdy jedna z pracownic rzekomo opuszcza wcześniej ośrodek z nie do końca znanych przyczyn. Jak się domyślacie, to dopiero początek dziwnych zdarzeń w Val Quarios...
Powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron i zacznę może od jej atutów, którymi niewątpliwie są klaustrofobiczny, mroczny klimat, genialnie nakreślona fabuła i stworzona przestrzeń pod akcję thrillera i magiczny wątek, czyli postać iluzjonisty, która jest kluczowa, choć majaczy gdzieś na horyzoncie, poza murami posiadłości. Wszystko to daje taką atmosferę, że czuć strach bohaterów i zło czające się gdzieś na karku. Ciągle towarzyszyła mi myśl, że zaraz coś tu się wydarzy, ...