Pisząc recenzję tomu pierwszego skupiłam się głównie na podziwianiu użytego przez Aleksandra Dumas najwyższej próby słownictwa i na bardzo wciągającej fabule. Nie wspomniałam o tym, jak piękne jest najnowsze wydanie tej pozycji w dwóch tomach od Wydawnictwa MG. Jako okładkowa sroka nie będę ukrywać, że to właśnie ono przekonało mnie do przeczytania w końcu “Hrabiego Monte Christo” - bardzo chciałam mieć w swojej kolekcji właśnie te dwie książki w okładkach utrzymanych w pięknej rdzawo- beżowej kolorystyce i wyglądające jak obraz namalowany na płótnie. Istne arcydzieło! Dzięki temu wizualnemu zachwytowi, poznałam nareszcie majestatyczną opowieść, której aż wstyd było wcześniej nie czytać. Co więcej, zaraziłam też chęcią przeczytania tej powieści kilka bliskich mi osób i już wiem co sprezentować przyjaciółce na zbliżające się urodziny, bo książki wyglądają naprawdę niesamowicie!
Nie będę kolejny raz rozwodzić się nad wspaniałością stylu i kunsztem językowym dzieła, ponieważ od pierwszej części kompletnie nic się nie zmieniło w tej kwestii. Ten tom jest zwyczajnie dalszym ciągiem wydarzeń, które tak naprawdę mogłyby być wydrukowane w jednej, bardzo nieporęcznej książce. Historia zemsty i przebaczenia snuje się dalej i tak naprawdę dopiero teraz zaczynamy rozumieć pewne wątki rozpoczęte w poprzedniej części. Ależ ten Monte Christo utkał misterną sieć zemsty! Uczestniczymy w wyrafinowanej intrydze, której macki dopiero były powoli wypuszczane przed przekroczeniem poł...