Właśnie zakończyłam czytanie drugiej książki, w której główną bohaterką jest Anastazja Kamieńska, analityk, major i pracownik MSW. Tym razem pani major, dla podleczenia własnego zdrowia, wyjeżdża do sanatorium do miasta o nazwie...Miasto 😉.
Nastia wypoczywa, chodzi na zabiegi, zajmuje się tłumaczeniami i stara się nie rzucać w oczy nikomu. Nawet komu trzeba było, dała łapówkę, niczym zwyczajny obywatel rosyjski, a nie oficer policji. Niestety "praca śledcza" i tutaj Kamieńską dogoniła. Jest morderstwo, są zwłoki, ale to tylko przysłowiowy czubek góry lodowej.
Wszystko sięga zdecydowanie głębiej, a im głębiej, tym straszniej. Anastazja, więc znowu musi użyć swojego analitycznego umysłu i pomóc miejscowym, rozwiązać tę całkiem ładnie zagmatwaną zagadkę. Ma kłopoty z kręgosłupem i krążeniem, ale główka jej, pracuje bez zarzutu.
Niejako przy okazji autorka nie omieszkała uwypuklić innych drażniących spraw. Na przykład stereotypów, że kobieta, z racji tego, że jest kobietą, nie może w policji zajmować stanowiska śledczego, co najwyżej sekretarki, lub księgowej. Kamieńska udowodniła, po raz kolejny, jak wielką bzdurą, jest takie mniemanie.
Bardzo podoba mi się ta postać, wykreowana przez pisarkę, w końcu jakaś śledcza, a nie śledczy i to JAKA śledcza :)