Rzeka Kura huczała cały dzień. Ze wściekłym rykiem kłębiły się dzikie fale, czerniąc się straszliwie pod oślepiająco białą, rozpryskującą się pianą. Kosmate, przeraźliwe, nadciągały groźnie, zawodząc nad czymś i jęcząc, i rozbijały się o kamienną pierś podnóża gór ...
Ponura głębina wodna wznosiła się, mknęła z przerażającą szybkością ku przeciwległemu brzegowi, gdzie nie było wyżyn ani opok, mknęła wyjąc i burząc się, grożąc dolinie zalewem, a za chwilę, z żywiołowym rozpędem toczyła się z powrotem, aby się znowu miotać, wyć, jęczeć tysiącem odmiennych głosów. Rzeka huczała cały dzień. Nie uciszyła się i nocą.
Na granatowym tle niebios zajaśniały wielkie, diamentowe gwiazdy... Cichy anioł wieczora pozapalał złote iskry nocnego nieba...
Ponura głębina wodna wznosiła się, mknęła z przerażającą szybkością ku przeciwległemu brzegowi, gdzie nie było wyżyn ani opok, mknęła wyjąc i burząc się, grożąc dolinie zalewem, a za chwilę, z żywiołowym rozpędem toczyła się z powrotem, aby się znowu miotać, wyć, jęczeć tysiącem odmiennych głosów. Rzeka huczała cały dzień. Nie uciszyła się i nocą.
Na granatowym tle niebios zajaśniały wielkie, diamentowe gwiazdy... Cichy anioł wieczora pozapalał złote iskry nocnego nieba...