Fragment: ROZDZIAŁ PIERWSZY Jasna, życzliwa wiosna zaglądała w okna ponurego korytarza rzemieślniczego przytułku. W suterynach gmachu znajdowała się ogromna pralnia o kamiennej podłodze, o olbrzymich, mosiężnych kotłach i o wielkim piecu. Kucharka i jej dwie pomocnice prały pilnie bieliznę. Przy mniejszych baliach stały dwie wychowanki, dyżurujące tego dnia w pralni, i płukały starannie cienkie chusteczki, kołnierzyki i inne bardziej delikatne drobiazgi. Delikatniejszą bieliznę prały zawsze dziewczynki ze średniego i wyższego oddziału. Nad balią pochyliła się szczupła, jasnowłosa dziewczynka. Na plecy jej opadał lniany warkocz. Niebieskie oczy, nieco zbyt szeroki nos, wąskie brwi i długie rzęsy nadawały bladej twarzyczce wygląd wyjątkowo miły i pociągający. Marzycielski uśmiech rozchylał niekiedy drobne usta i natychmiast odzwierciedlał się w błękitnym jak leśne niezapominajki oczach. Była to Dorotka. Dorotka, która miała już lat dwanaście, a wstąpiła do przytułku po śmierci swego ojca - przed czterema laty. Minie rok i dziewczynka zostanie wychowanką wyższego oddziału. Najmłodszą wychowanką. Potem zaś, za trzy, cztery lata, otworzy się przed nią brama gmachu i dziewczynka uzyska posadę, wyszukaną przez zarząd zakładu.