Simon Scarrow pisze książki, które czyta się bardzo przyjemnie. Dziewiąta przeczytana powieść tego pana tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła. Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przywiązuję się też do jego głównych bohaterów - Macro i Katona.
Tym razem legioniści lądują na spustoszonej przez trzęsienie ziemi Krecie. Miejscowa ludność ucierpiała nie tylko w skutek kataklizmu, ale też buntu niewolników, który szerzy się po wyspie niczym zaraza w zatłoczonym mieście. Nieudolni żołnierze miejscowego garnizonu mają marne szanse, by sobie z nim poradzić.
Po książce spodziewałam się wiele i - jak zwykle - to dostałam. Akcja płynęła dość wartko, nie brakowało też zaskakujących i trzymających w napięciu wydarzeń. Podobało mi się też wprowadzenie wielu nowych, mniej bądź bardziej pozytywnych, bohaterów. Mam nadzieję, że zostaną w książkach na dłużej (szczególnie zadziorny Attykus). Moją niezmienną sympatię budzi centurion Macro - taki typowy, szczery do bólu, prosty żołnierz, który nie komplikuje sobie niepotrzebnie żywota.
Warto też wspomnieć o tym, że Autor w końcu zdecydował się pokazać wydarzenia z perspektywy "czarnego charakteru", czyli tytułowego gladiatora. Wcześniej tego nie było - ot, ci "źli" po prostu robili sporo zamieszania, ale Autor nigdy ich postaci nie przybliżał. A szkoda, bo w tej książce taki zabieg sprawdził się znakomicie.
Minus był jeden - niepotrzebny wątek romantyczny. Wyrzuciłabym go bez żalu.
...