A może by tak rzucić wszystko i wyrwać się gdziekolwiek, choćby na dwa dni do Paryża? Spakować kilka niezbędnych rzeczy do ulubionego plecaczka i już za kilka godzin chłonąć klimat Miasta Świateł, spacerować jego uliczkami i popijać kawkę w romantycznej kafejce? Jeszcze niedawno mogliśmy takie decyzje podejmować spontanicznie. Brakuje mi tego, a Wam? Ale chyba nie to jest teraz najważniejsze.
Również bohaterowie opowiadań „Dwa dni w Paryżu” przewartościowują swoje życie. Przekonują się, że nie rządzi nimi przypadek, że sami mają wpływ na własne losy. Czasem warto się przełamać, otworzyć, zaryzykować, wyjść naprzeciw. Bo nieznane mimo, że napawa lękiem, może skrywać przeznaczone nam szczęście.
Spodziewałam się powieści, dostałam opowiadania. Liczyłam, że będzie je łączył Paryż, okazało się, że styczną stanowią ludzkie relacje. Czy jestem zawiedziona? Mimo wszystko, nie.
Opowiadania są tak przyjemne, tak ciepłe, że pochłaniałam każde kolejne w zastraszającym tempie. Są też bardzo różne, niektóre nieco humorystyczne, wręcz przekorne, inne trącące nutką melancholii. Każde jednak zawiera ważne przesłanie, że wiele zależy od nas, a czasem wystarczy zaczerpnąć tchu, spojrzeć przed siebie i zrobić pierwszy krok, by odnaleźć szczęście.