W tym momencie powieki mężczyzny uniosły się. Oczy były, rzeczywiście, niebieskie: czystym, głębokim błękitem. Patrzył wprost na Bobby'ego, bez śladu niepewności czy oszołomienia, z uwagą, lecz pytająco. Bobby poderwał się i ruszył w jego stronę. Zanim dotarł, tamten odezwał się, a jego głos brzmiał zaskakująco czysto i donośnie: - Dlaczego nie Evans? Nagle zadygotał, jego powieki zamknęły się, szczęka opadła... Był martwy.