Bezgrunt – dziesiąty tom wierszy Macieja Meleckiego – przynosi hipnotyzujący zapis wielokątnych rejestracji stanów rozpadu i bezpośredniego obcowania ze śmiercią. Krzyżujące się plany ewokacji silnie odczuwalnych i dotkliwie odbieranych utrat, transfigurowanych rozstrojonym, rozwidlonym oraz gęsto zmetaforyzowanym językiem, stanowią podłoże dla wszelkich – absorbujących podmiot niejako symultanicznie – enuncjacji, wywiedzionych z wielowątkowych historii konfrontacji ze światem realnym, postrzeganym jako wszechobecna zapadnia, zawiadywanym przez bezwzględny w swych przejawach ślepy los. Percepcja oraz wola podejrzenia sytuuje się po stronie nieograniczonej możliwości językowych modułów, posiadających odautorskie signum, dzięki operowaniu którymi możliwa jest intencjonalnie skuteczna transpozycja tematycznych zagadnień: narastająca alienacja, fasadowość racjonalnych mechanizmów myślenia zderzanych z intuicją czy przeczuciem, inkluzywna rola jednostki w danej, opresyjnie zaprogramowanej społeczności, wielopostaciowość natury fałszu, analiza stopnia przystawalności języka do rzeczy oraz idei, czy wreszcie diagnoza współczesnych rodzajów komunikacyjnych kodów. Stąd wiersze te okazują się przytoczeniami z procesów, na jakie jest się skazanym, czyniących z jednostki podporządkowany oraz zreifikowany obiekt. Grupują one tedy liczne powiadomienia o finalnym rezultacie, który może być tylko jeden – poczucie przegrania w grach bez zasad, ponoszenie tego niekończących konsekwencji, a także posiadanie świadomości rychłego końca każdego wymiaru, noszącego sfalsyfikowane znamiona stabilnego ujęcia. Głębokie wejrzenia w podminowane pustką i zaległe w nicości tryby egzystencji przynoszą konstatacje pełne deziluzji, goryczy i permanentnego uczucia braku, ujawniając przez to postać rzeczy ostatecznych: rozbitych i zatomizowanych do cna figur subiektywnie pseudonimowanych, wyzutych – pomimo nieustannego wmawiania obecności – z jakiegokolwiek sensu. Bezgrunt to wieloraki dopust rozplenionych, krańcowych w swej formie i wyglądzie, zrębów językowych uwidocznień, które demistyfikują i kontestują przyjęte pierwotnie postaci znaczeń, ujawnianych w tych wierszach w kontrplanie wobec przypisywanym im wartościom – tak żywym w swej wszechwładnej fikcji.
(Od wydawcy)
(Od wydawcy)