Sugestywna okładka, tytuł poniekąd niepokojący, opis też z tych elektryzujących, czy może być coś bardziej?
Może. Artystyczne kfifatki od-nomen omen-Flower. Cytuję: Termin na za ponad trzy tygodnie, albo: na za miesiąc. Ludzie [...] szeptają między sobą, oraz fabularny crème de la crème: Facet, który zabiera pod prysznic telefon komórkowy. Serio?
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ ten redaktorsko-korektorski blamaż to długi ciąg nieprzyjemnych zgrzytów, które skutecznie psują satysfakcję z czytania.
Książka, wbrew sugestywnej okładce, nie ma w sobie nic z dramatyzmu czy gotyckich klimatów. To karmelkowy romans new adult w czystej postaci. Prosty, klarowny, choć nieco dziecinny. I jako taka romansowa obyczajówka "Bestia i bestia" głowy nie urywa. Finał tej opowieści to pulpa z brokatu i lukru. Jednakowoż, historia prowadzona jest na tyle zgrabnie, że narracja w pierwszej osobie, której szczerze nie znoszę, jest czymś znośnym, więcej: nie gryzie i nie wadzi.
Może za sprawą postaci Daniela? To on nadaje "Bestii i bestii" ton i rytm. On wyciąga Hankę ze stuporu, on otwiera jej drzwi do przyszłości i daje kopa w motywację.
Osobna kwestia to socjologiczno-społeczno -psychologiczny motyw wiodący; sam w sobie trudny wymagający, potraktowany szczątkowo, po łebkach.
Nie mniej, gdy wyłączyć myślenie i przyjąć "Bestię i bestię" na klatę, taka jaka jest, bez czepiania się detali, można ją uznać łagodnie odprężające pocz...