Lubię książki, które potrafią mnie zaskoczyć, tak jak w przypadku Ataraksji Tomasza Żaka. Po przeczytaniu opisu książki na Legimi zainteresowała mnie przede wszystkim wzmianka o Jastrzębiu-Zdroju, ponieważ mieszkam całkiem niedaleko. I nie żałuję.
Główny bohater, Wacław Wolf, musiał przyjechać z Poznania do Jastrzębia-Zdroju, ponieważ nieznana mu wcześniej ciotka, siostra zmarłej matki, zostawiła testament, w którym uwzględniła swojego siostrzeńca. Nic nie wzbudzało podejrzeń Wacława, do momentu pierwszego przypadku – ktoś próbował zepchnąć go z drogi. Od tej chwili tak naprawdę życia Wacława zostało wywrócone do góry nogami – nic nie rozumie z listów, które zostawiła mu ciotka, pojawiają się tylko kolejne pytania i kolejne dziwne przypadki.
Jedyną osobą, która mu pomaga rozwikłać zagadkę jest Klementyna – bardzo barwna postać, którą polubiłam. Bohaterowie w Ataraksji są wyraziści niczym sam Śląsk, jak wspomniałam, najbardziej kolorową postacią jest Klementyna – tatuatorka i blogerka, która za pomoc Wacławowi, będzie mogła opisać historię na swojej stronie.
Skłamałabym, mówiąc, że postać Joachima nie jest wyrazista, bo to jedna z lepszych kreacji, jakie spotkałam w książkach kryminalnych/sensacyjnych.
Ataraksja jest historią pełną tajemnic, sekretów, a historia (głównie ta krwawa) Śląska wylewa się z każdej strony, natomiast nie jest to przytłaczaj...