Historii miłosnych pisanych z kobiecego punktu widzenia było już mnóstwo. Mnóstwo też było książek o mężczyznach silnych, bezwględnych, wykorzystujących partnerki, a potem porzucających je bezlitośnie. Ale przecież XXI wiek to wiek mężczyzn wrażliwych, delikatnych, nieśmiałych. Na jakie upokorzenia może zdecydować się taki mężczyzna, szukając bliskości, uczucia... i pracy? Jak bardzo może cierpieć? Arbuzowy sezon to niezwykła historia miłosna, opowiadana przez mężczyznę. Historia, która zaskakuje najbardziej wtedy, kiedy czytelnikowi wydaje się, że wie już wszystko. W tej powieści dobre kobiety rodzą się o wschodzie słońca, książki zamiast kurzem pachną kredkami świecowymi, a prawdziwych przyjaciół poznaje się po tym, że pędzą przez całe miasto w środku nocy z koronkowym stanikiem w bagażniku. Najważniejszym bohaterem tej książki jest Adam. Mężczyzna po trzydziestce, który szuka pracy, a znajduje miłość. Niestety, jego ukochana rudowłosa Adela upokarza go na każdym kroku, tak samo jak jego druga wielka miłość: drużyna piłkarska, która stacza się w dół ligowej tabeli. Ale są też w tej książce inni, nie mniej ważni bohaterowie. Kaszubski dom, który sam wybiera sobie mieszkańców. Pory pod beszamelem i risotto milanese, które zachwyciłyby każdą kobietę, a stygną co wieczór, nietknięte, na kuchennym blacie. Wenecja, w której nawet największa rozpacz ginie gdzieś w porannej mgle. Żółw, który ratuje tkanki miękkie swojego właściciela. A przede wszystkim perfumy, które raz pachną arbuzem a raz ogórkami. I niewidzialny wiatraczek, które w środku nocy zapowiada wielkie zmiany.