Wciąż nie wiem, czy jestem już na etapie wyplucia, czy jeszcze memłania, ale jestem! Zaglądam na kanapę i staram się reagować na wszystkie wnioski, pisma, zażalenia :) Nawet jeśli mniej mnie widać, to gdzieś tam działam w tle, a w międzyczasie toczę nierówną walkę z życiem.
Dzisiaj postaram się posiedzieć na portalu dłużej, więc jeśli macie jakieś pytania, śmiało piszcie. Dzisiaj jest mój kanapowy wieczór, czyli mam już pod ręką kawę i ruszam do pracy! :-)
Od mojego ostatniego wpisu na kanapowym blogu minęło już kilka miesięcy, a ja się czuję, jakby od tego czasu był to mój pierwszy spokojniejszy dzień :) Za każdym razem, kiedy we wszelkiej maści poradnikach czytam, że jesień i zima to okres regeneracji, kiedy trzeba zwolnić, lekko się uśmiecham. Nie u mnie! W mojej branży wrzuca się wtedy szósty bieg, odpala nitro i udowadnia, że doba ma tylko 48 godzin. Na chwilę oddechu przychodzi pora latem. Więc korzystam z tego i kubkiem kawy siadam na kanapie.
A jakie Wy maci plany na ten weekend?
Kiedy życie pędzi, a praca nie daje wytchnienia... najlepsze są weekendy na kanapie! Ja właśnie siadam i powoli zaczynam ogarniać zaległości. A jak Wam mija niedzielny wieczór?
Tyle czasu czeka się na urlop, a gdy już nadejdzie, to pędzie z prędkością światła! Nagle jestem po i nie mam pojęcia jak to się stało!
Postanowiłam sobie odrobinę uprzyjemnić ten powrót mrożoną kawą. Wyszło iście literacko! Bo oto mam przepis!
Wspominałam, że byłam na urlopie? Tak, powroty bywają ciężkie. Ale powoli rozsiadam się na kanapie i (miejmy nadzieję) wracam do pełnej efektywności!