Cytaty Piotr Górski

Dodaj cytat
Przesłuchanie nie było przyjemne, ale nie było też nieprzyjemne. Podkomisarz krzyczał i groził. Policjanci tak robię, gdy są bezsilni, a im zależy. Osobiście wolę policjantów, którym nie zależy.
Czasem cisza jest najlepszym pytaniem i najskuteczniej skłania do zwierzeń.
Tacy ludzie jak Łucja Szanawska byli niczym siły przyrody. Jak zaraza, cuchnące bagno, jak robactwo. Nie można się było przed nimi ustrzec, bo rzeczy, które znaczyły wszystko dla innych, dla takich jak ona nie znaczyły nic.
- Co z tymi, którzy jej to zrobili? Tymi, co przeżyli?
- Pójdą siedzieć albo nie.
- A jeśli pójdą siedzieć, to do końca życia?
Kruk spojrzał mu w oczy.
- Wyjdą. Jak będą grzeczni, szybciej, niżbyśmy chcieli.
- Pozwalam im żyć, póki siedzą.
- Zostawiasz ją, ale będziesz się za nią mścił, tak? Jesteś, kurwa, wzruszający.
- (...) Twój ojciec zapłaci.
- Nie zapłacił, gdy porwano mu syna. Mojego brata przysyłano mu w kawałkach, a on cierpliwie składał te kawałki w chłodni jak puzzle, aby móc go w końcu pogrzebać. Potem zaczął szukać porywaczy po całym świecie, gdzie rozpierzchli się jak robactwo. Nasi ludzie dopadli każdego z nich. Każdego żywcem ćwiartowali. Odcinali im nogi, ręce, nosy, wyłupili oczy. Wysyłali ojcu zdjęcia, a on na ich podstawie tworzył grafiki, które wieszał w domu. Mój ojciec poświęcił na to trzy lata, ale dokonał egzekucji każdego zamieszanego w porwanie.
Ojciec, potem Wielki Maciej, a ostatnio nawet Antonio. który domagał się ciągłych spotkań, aby z nią być... Mężczyźni, którym na niej zależało, bez przerwy usiłowali ją kontrolować. W imię jej dobra, w imię rozsądku, w imię miłości za pieniądze. Żadnego z tych powodów nie uważała za wystarczający.
Żaden człowiek nie upilnuje drugiego przez całą dobę, jeśli ten drugi nie będzie tego chciał.
Czasami, gdy ludzie dostają przykre wieści, nieruchomieją. Stać ich najwyżej na wyciągnięcie ręki, aby dosięgnąć butelki. Czasem jednak gdzieś ich niesie.
Wystarczy ubrać cokolwiek w ramki, powiesić w ładnej galerii, opatrzyć imponującą kwotą, wygłosić na cześć tego czegoś kilka ładnych słów, choć oczywiście wygłaszać je musi ktoś ważny, aby ważność spłynęła z niego na cokolwiek, i proszę...Bum! Stało się. Cokolwiek przemieniło się w sztukę przynajmniej dla części audytorium.
- Wyobraża pan sobie zachwyt szesnastowiecznego kmiotka, który wchodzi do Kaplicy Sykstyńskiej i widzi freski Michała Anioła? Oto doświadczenie mistyczne materializuje się na jego oczach, wyobrażenie Boga, jakie kmiotek zabierze ze sobą do domu, stanie się odtąd nierozerwalnie związane z wizją artysty. Za to obrazy pańskiego siostrzeńca nadają się do powieszenia w kiblu.
Leon (...) ma dobre serce, panie ko­mi­sa­rzu, choć matka wy­cho­wa­ła go tak, aby bar­dzo trud­no było to za­uwa­żyć innym lu­dziom.
Okropne rzeczy robią zwykli ludzie zwykłym ludziom.
– Też je­stem re­li­gij­ny, ale Bóg sza­nu­je nie­za­wi­słość sę­dziow­ską i nie uczest­ni­czy, gdy wy­da­wa­ne są wy­ro­ki. Skoro świad­ko­wie oskar­że­nia kła­mią, a sąd wie­rzy w ich kłam­stwo, mu­si­my oca­lić sąd przed pie­kłem są­do­wej po­mył­ki, dając świa­dec­two praw­dzie.
– Nie ma nic bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce­go dla dziec­ka, niż gdy nie kocha go matka. To jak spa­da­nie w naj­czar­niej­szą ze stud­ni, która nie ma dna.
Cenię ludzi, któ­rzy umie­ją pra­co­wać.
– Ja mam mniej­sze wy­ma­ga­nia. Cenię ludzi za to, że ni­ko­go nie za­bi­li. Mnie to wy­star­cza.
– My­śla­łam, że na tym po­le­ga po­li­cyj­na praca. Gdy­ba­cie sobie, aż wy­gdy­ba­cie zbrod­nia­rza.
– Trud­no uznać, że kła­mał, bo on wie­rzy w to, co po­wie­dział. Za­wsze wie­rzy w to, co mówi. Lu­dzie mają różne wady, on ma taką. – Uśmiech­nę­ła się bez­tro­sko. – To oczy­wi­ście tylko jedna z jego wad. Robi wra­że­nie osoby wia­ry­god­nej, ale jest luźno przy­wią­za­ny do fak­tów, jeśli tych fak­tów nie lubi.
- Wyślij kogoś w teren- poprosił Kruk.- Niech sprawdzi dla mnie Floriana Szymańskiego.
- Kto to i co przeskrobał?
- Maluje kiepskie obrazy.
- To grzech?
- Grzech, że ludzie je kupują.
Morfina zabijała cierpienie i wraz z nim człowieka, bo nie ma człowieka, bez cierpienia. Czasem tylko jest go więcej, niż da się znieść.
- Jakaś ty piękna, senhora. Jak jakaś bogini...
- Uroczo kłamiesz, Antonio. Jak prawdziwy sukinsyn.- Powiedziała ostatnie słowo po polsku.
- Kim jest ten suksyn?- spytał Antonio.
- To jeden z naszych dawnych bogów.
- Wasi bogowie uroczo kłamią? (...) Ja nie kłamię. Jesteś piękna, tak piękna, aż boli. O, tutaj mnie boli.
Dotknął swojej klatki piersiowej na wysokości sera.
- A więc nie jesteś zwykłym sukinsynem, Antonio. Jesteś sukinsynem wrażliwym.
- Kochasz go jeszcze?
- Wrócił mi rozum. Tamto się skończyło.
- To nie rozum kocha.
- Tamto było jak cudzy sen, który przemienił się w mój koszmar.
- Czym się tu zajmujecie?
- Po to pan przyszedł? Ogólnie pojętym konsultingiem. W tej chili najczęściej tworzeniem wizerunku.
- Co to właściwie znaczy?
- Ubieramy chciwość w maskę altruizmu, z małych świństw robimy akty wielkiego heroizmu.
Charon się jej przyjrzał. Pomarszczona, zacięta twarz. Oczy, które wyglądały, jakby nigdy nie były młode, a już na pewno zawsze były zimne. Uraz i małostkowość wyzierające z każdego rozszerzonego pora skóry. Czasem ludzie stają się tacy, bo tak się układa ich życie. A czasem są tacy od samego początku.
- Nie tego szukasz. Nie chłopaczka takiego jak ja.
- Kogo więc szukam? (...)
Dwa stoliki dalej siedział Wielki Maciej. (...)
- Maciej?- spytała. (...) Jest stary.
- Tacy też kochają. Mocno, bo już nie mają nadziei.
- Myśli pan, że zabiłem mu żonę?
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Ale pan pomyślał.
- Mógł też pana poprosić. Facet ma dobre maniery.
- Po co miałby to robić?
- Tego nie wiem.
- Po co ja miałbym to robić?
- Tego też nie wiem.
- Nic pan nie wie.
- Właśnie. Dlatego chodzę i pytam. Może ktoś się zlituje i coś mi powie.
-Pan woli Malczewskiego, oczywiście.
- Nie o to chodzi. Są artyści, którzy próbują wzbić się wysoko i spadają z hukiem. Temu tutaj nawet niczego się nie chce.
Za­da­wa­nie pytań bywa nie­bez­piecz­ne. Cza­sem można spo­tkać kogoś, kto dla od­mia­ny nie kła­mie.
Za­da­wa­nie pytań bywa nie­bez­piecz­ne. Cza­sem można spo­tkać kogoś, kto dla od­mia­ny nie kła­mie.
Za­da­wa­nie pytań bywa nie­bez­piecz­ne. Cza­sem można spo­tkać kogoś, kto dla od­mia­ny nie kła­mie.
Czło­wiek nie zna sam sie­bie. Gdy sie­bie po­zna­je, bywa zdzi­wio­ny.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl