Cytaty Piotr Górski

Dodaj cytat
- Kochasz go jeszcze?
- Wrócił mi rozum. Tamto się skończyło.
- To nie rozum kocha.
- Tamto było jak cudzy sen, który przemienił się w mój koszmar.
- Czym się tu zajmujecie?
- Po to pan przyszedł? Ogólnie pojętym konsultingiem. W tej chili najczęściej tworzeniem wizerunku.
- Co to właściwie znaczy?
- Ubieramy chciwość w maskę altruizmu, z małych świństw robimy akty wielkiego heroizmu.
Charon się jej przyjrzał. Pomarszczona, zacięta twarz. Oczy, które wyglądały, jakby nigdy nie były młode, a już na pewno zawsze były zimne. Uraz i małostkowość wyzierające z każdego rozszerzonego pora skóry. Czasem ludzie stają się tacy, bo tak się układa ich życie. A czasem są tacy od samego początku.
- Nie tego szukasz. Nie chłopaczka takiego jak ja.
- Kogo więc szukam? (...)
Dwa stoliki dalej siedział Wielki Maciej. (...)
- Maciej?- spytała. (...) Jest stary.
- Tacy też kochają. Mocno, bo już nie mają nadziei.
- Myśli pan, że zabiłem mu żonę?
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Ale pan pomyślał.
- Mógł też pana poprosić. Facet ma dobre maniery.
- Po co miałby to robić?
- Tego nie wiem.
- Po co ja miałbym to robić?
- Tego też nie wiem.
- Nic pan nie wie.
- Właśnie. Dlatego chodzę i pytam. Może ktoś się zlituje i coś mi powie.
-Pan woli Malczewskiego, oczywiście.
- Nie o to chodzi. Są artyści, którzy próbują wzbić się wysoko i spadają z hukiem. Temu tutaj nawet niczego się nie chce.
Za­da­wa­nie pytań bywa nie­bez­piecz­ne. Cza­sem można spo­tkać kogoś, kto dla od­mia­ny nie kła­mie.
Za­da­wa­nie pytań bywa nie­bez­piecz­ne. Cza­sem można spo­tkać kogoś, kto dla od­mia­ny nie kła­mie.
Za­da­wa­nie pytań bywa nie­bez­piecz­ne. Cza­sem można spo­tkać kogoś, kto dla od­mia­ny nie kła­mie.
Czło­wiek nie zna sam sie­bie. Gdy sie­bie po­zna­je, bywa zdzi­wio­ny.
Życie za­wsze nas do­go­ni. Pięk­ne miej­sce nie uczy­ni czło­wie­ka szczę­śli­wym, jeśli czło­wiek nie przy­nie­sie tam szczę­ścia ze sobą.
Życie za­wsze nas do­go­ni. Pięk­ne miej­sce nie uczy­ni czło­wie­ka szczę­śli­wym, jeśli czło­wiek nie przy­nie­sie tam szczę­ścia ze sobą.
– Fa­ce­ta nikt nie lubił. Mu­siał być cho­ler­nie sa­mot­ny.
– Zo­bacz, co robią. Spraw­dza­ją mejle, od­wie­dza­ją Fa­ce­bo­oka, czy­ta­ją wia­do­mo­ści, ale tylko te z krzy­czą­cy­mi na­głów­ka­mi. A w tych na­głów­kach je­steś ty. (,,,)
– Chcesz być czę­ścią ich świa­ta?
– To wiele uła­twia. Przy­naj­mniej w ka­rie­rze.
Miesz­ka­nie urzą­dzo­no z wdzię­kiem do­brze utrzy­ma­ne­go kon­te­ne­ra na śmie­ci.
Nie ude­rzy­ła pana bez­po­śred­nio, ale tra­fi­ła w samo serce. [...]
– Serce czło­wie­ka, który kocha, bije w pier­si kogoś in­ne­go – rzekł Kruk. – Cza­sem jest to zwie­rzę.
Tiro usiadł. Nie miał czasu, żeby tu siedzieć, ale wolał nie popędzać faceta. Nie warto zadzierać z politykami, zwłaszcza z tymi, którzy grywają w karty z gubernatorem.
- Jest skarga na ciebie.
- Że co?
- Że za mało pijesz, za dużo cię na mieście, straszysz bandytów.
- Poprawię się.
- Popraw się, Tiro.
Czasem obojętność bywa najstraszniejszą groźbą.
Kruk czuł obrzydzenie. Do tego człowieka, do ludzi, którzy go upokarzali i do siebie, bo był jednym z ni9ch. Czuł się brudny tym rodzajem brudu, którego nie zmyje gorąca woda.
Mężczyzna, który siedział naprzeciw niej za biurkiem był z gatunku tych, których nie potrafiła ścierpieć. Z wyglądu nikt, z gestów ślamazara, pozbawiony wszystkiego, co ceniła w mężczyznach. Oczyma wyobraźni widziała go, jak wspina się po szczeblach policyjnej kariery, starając się nie wychylać zza biurka.
- Dobry wieczór, komisarzu. Nie wiedziałem, że dostał pan zaproszenie.
- Mam stałą wejściówkę, facet przy wejściu nawet nie pisnął.
- Jakoś mi się nie wydaje.
- Służyć i chronić. I wchodzę, gdzie chcę.
-Ale nie jest pan mile widziany.
- To zależy.- Kruk rozejrzał się po sali.- Dużo ludzi przyszło.
- Szymański ma wzięcie. Podobają się panu jego obrazy?
- Im podlejszy i bardziej tandetny spektakl, tym głośniej klaszczę.
- Nie uważa pan, że dobrze maluje?
- Aż się nie mogę nasycić. Jak się wynajduje takie talenty? Zgarnia się ich z długiej czy z Monciaka?
-Nie mam żony- rzekł Charon. (...) A jeśli nie mam żony, to rzecz jasna, on nie ma przyjaciółek.
- Te pielęgniarki...
- Jakie tam pielęgniarki. Dwie ździry tak zimne, że wolałby pan całować kostkę lodu niż dupę którejś z nich.
Czasem jest tak, że zły człowiek trafia na wkurwionego anioła, zmienia swoje życie i robi się dobry. Grzecznie kończy zarzuconą edukację, zdobywa wykształcenie i pływa na statkach jako oficer.
- Mówiłem, już panu o niej?- spytał Wolny.- To świetna dziewczyna...kobieta. Jest podobna do mnie, nie ma wad i słabości.
- Niebezpiecznie jest myśleć o kimś, że nie ma wad.
Nie ma żadnego układu. Układ jest taki jak wszędzie: wzajemne sympatie, antypatie, zależności, podsrywania i ambicje. Czasem solidarność zawodowa, choć tej mało. Za to dużo polityki. To tyle. Nie całujemy się nawzajem w upierścienione dłonie.
-Monika uważa- rzekł Kruk- że Paczulski jest nietykalny i nie da się go ruszyć. Sprawdzę to.
- Jak?
- Ruszę go.
- I tyle?
- Zobaczymy, skąd nadejdzie odwet.
- My zobaczymy? (...) To znaczy ty i kto?
-Przede wszystkim ty, bo siedzisz z nas trzech najwyżej. Jak ktoś z góry zacznie się do mnie dobierać, to twoimi rękami.
Dołączyłeś do śledztwa, tylko czy ono cię w ogóle obchodzi? Zatłuczono na śmierć kobietę, a ty bardziej interesujesz się koleżanką z pracy.
- Tamta już nie żyje, może poczekać.
Z wysokości siódmego piętra patrzył na budynki i ulice Przymorza.
Świat jest do dupy, pomyślał.
Szkoda.
Bo w głębi duszy czuł, że mógłby być wspaniały.
Położył się do łóżka. Od dawna żył sam, ale zawsze kładł się tylko na jednej, tej samej stronie dużego łóżka. Nawyk mężczyzny przyzwyczajonego do obecności kobiety. Jeden z tych uporczywych nawyków, których trudno się pozbyć.
To, że ktoś tłucze żonę, jeszcze nie znaczy, że musi być złodziejem. W końcu to dwa różne paragrafy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl