Cytaty Piotr Górski

Dodaj cytat
Kruk kiedyś przymknął oko na mniejsze zło, aby zdusić większe, często musiał tak robić. Ale zło, mniejsze czy większe, zawsze wracało.
Uważam, że za wszystko należy płacić, nie zostawiam za sobą długów, nawet małych.
- Pamiętasz, co ci mówiłem?- rzekł Lalkarz.- Trzymaj się od Leny z daleka.
- Bo co?
- Cytując klasyka: bo jajco.
[...]
- Ona jest z BSWP.
Kruk tylko się uśmiechnął. Dla Kruka byłoby lepiej, gdyby pracowała w piekle. Tylko że po tym, jak zamienił z nią kilka słów, nawet piekło by go od niej nie odciągnęło.
- Myślisz, że zamykałem oczy, gdy widywałem ją na korytarzach komendy? (...)
- Wara od niej.
Była w Alicji jakaś potrzeba porządkowania świata. Kruk istniał dla niej w strefie chaosu i chyba uważała, że trzeba go stamtąd wyciągnąć w dobry i rokujący związek z Leną, która prawdopodobnie sama balansowała niebezpiecznie blisko krawędzi. Z dwóch kawałków chaosu Alicja usiłowała ulepić jeden kawałek czegoś dobrego. Takie próby mogą podejmować jedynie dobrzy ludzie.
- Zejdź na dół zapalić- powiedział do Pawła. [...]
- Co ci, kurwa, chodzi po głowie?
- Sam z nim pogadam- odparł Kruk. - Widzę w nim wolę współpracy.
- Kiedy ją zobaczyłeś? Słyszałem przez ścianę, że zażądał adwokata, jak na filmie.
- Co to za kobieta tym razem?
- Niebezpieczna. Taka, od której masz się trzymać z daleka. Zrobimy tak: przyjdziesz, zjesz, wypijesz kieliszek wina, zabawisz ją rozmową o niczym- to ważne, żeby było o niczym- na koniec podziękujesz Ali za zaproszenie i wrócisz do domu sam. Rozumiesz?
- To scenariusz Ali?
- To mój scenariusz. Zapamiętaj go dobrze.
Paweł odszedł, a Kruk nagle nabrał ochoty na tę kolację.
Cierpliwość nie należała do największych wad Kruka, a Lena uczyła go czekać. Kobiety, które postępują w starym stylu, bywają najniebezpieczniejsze.
Dawno zaakceptował smutną prawdę, że potwory też mają matki, i że te matki cierpią i wciąż kochają.
- Boholec to fanatyk.
- Na punkcie przestrzegania prawa przez policję?
- Na punkcie wygrywania. Jak się za kogoś zabiera, nie spocznie, póki go nie dopadnie. Pozbawił policję kilku dobrych gliniarzy.
- Ale paru skurwysynów też dorwał? Powiedz to, proszę, chciałbym go za coś polubić.
- A jak dorwie ciebie?
- To co?
- To będzie dobrym gliną czy skurwysynem?
Kruk umilkł i nadal nie odwrócił wzroku. Jego historia była niedorzeczna. Potrzebował uporu i bezczelności, aby ją utrzymać. Kiedy się idzie w zaparte i bez końca powtarza to samo, nawet największa niedorzeczność zaczyna brzmieć prawdopodobnie.
Przesłuchanie nie było przyjemne, ale nie było też nieprzyjemne. Podkomisarz krzyczał i groził. Policjanci tak robię, gdy są bezsilni, a im zależy. Osobiście wolę policjantów, którym nie zależy.
Czasem cisza jest najlepszym pytaniem i najskuteczniej skłania do zwierzeń.
Tacy ludzie jak Łucja Szanawska byli niczym siły przyrody. Jak zaraza, cuchnące bagno, jak robactwo. Nie można się było przed nimi ustrzec, bo rzeczy, które znaczyły wszystko dla innych, dla takich jak ona nie znaczyły nic.
- Co z tymi, którzy jej to zrobili? Tymi, co przeżyli?
- Pójdą siedzieć albo nie.
- A jeśli pójdą siedzieć, to do końca życia?
Kruk spojrzał mu w oczy.
- Wyjdą. Jak będą grzeczni, szybciej, niżbyśmy chcieli.
- Pozwalam im żyć, póki siedzą.
- Zostawiasz ją, ale będziesz się za nią mścił, tak? Jesteś, kurwa, wzruszający.
- (...) Twój ojciec zapłaci.
- Nie zapłacił, gdy porwano mu syna. Mojego brata przysyłano mu w kawałkach, a on cierpliwie składał te kawałki w chłodni jak puzzle, aby móc go w końcu pogrzebać. Potem zaczął szukać porywaczy po całym świecie, gdzie rozpierzchli się jak robactwo. Nasi ludzie dopadli każdego z nich. Każdego żywcem ćwiartowali. Odcinali im nogi, ręce, nosy, wyłupili oczy. Wysyłali ojcu zdjęcia, a on na ich podstawie tworzył grafiki, które wieszał w domu. Mój ojciec poświęcił na to trzy lata, ale dokonał egzekucji każdego zamieszanego w porwanie.
Ojciec, potem Wielki Maciej, a ostatnio nawet Antonio. który domagał się ciągłych spotkań, aby z nią być... Mężczyźni, którym na niej zależało, bez przerwy usiłowali ją kontrolować. W imię jej dobra, w imię rozsądku, w imię miłości za pieniądze. Żadnego z tych powodów nie uważała za wystarczający.
Żaden człowiek nie upilnuje drugiego przez całą dobę, jeśli ten drugi nie będzie tego chciał.
Czasami, gdy ludzie dostają przykre wieści, nieruchomieją. Stać ich najwyżej na wyciągnięcie ręki, aby dosięgnąć butelki. Czasem jednak gdzieś ich niesie.
Wystarczy ubrać cokolwiek w ramki, powiesić w ładnej galerii, opatrzyć imponującą kwotą, wygłosić na cześć tego czegoś kilka ładnych słów, choć oczywiście wygłaszać je musi ktoś ważny, aby ważność spłynęła z niego na cokolwiek, i proszę...Bum! Stało się. Cokolwiek przemieniło się w sztukę przynajmniej dla części audytorium.
- Wyobraża pan sobie zachwyt szesnastowiecznego kmiotka, który wchodzi do Kaplicy Sykstyńskiej i widzi freski Michała Anioła? Oto doświadczenie mistyczne materializuje się na jego oczach, wyobrażenie Boga, jakie kmiotek zabierze ze sobą do domu, stanie się odtąd nierozerwalnie związane z wizją artysty. Za to obrazy pańskiego siostrzeńca nadają się do powieszenia w kiblu.
Leon (...) ma dobre serce, panie ko­mi­sa­rzu, choć matka wy­cho­wa­ła go tak, aby bar­dzo trud­no było to za­uwa­żyć innym lu­dziom.
Okropne rzeczy robią zwykli ludzie zwykłym ludziom.
– Też je­stem re­li­gij­ny, ale Bóg sza­nu­je nie­za­wi­słość sę­dziow­ską i nie uczest­ni­czy, gdy wy­da­wa­ne są wy­ro­ki. Skoro świad­ko­wie oskar­że­nia kła­mią, a sąd wie­rzy w ich kłam­stwo, mu­si­my oca­lić sąd przed pie­kłem są­do­wej po­mył­ki, dając świa­dec­two praw­dzie.
– Nie ma nic bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce­go dla dziec­ka, niż gdy nie kocha go matka. To jak spa­da­nie w naj­czar­niej­szą ze stud­ni, która nie ma dna.
Cenię ludzi, któ­rzy umie­ją pra­co­wać.
– Ja mam mniej­sze wy­ma­ga­nia. Cenię ludzi za to, że ni­ko­go nie za­bi­li. Mnie to wy­star­cza.
– My­śla­łam, że na tym po­le­ga po­li­cyj­na praca. Gdy­ba­cie sobie, aż wy­gdy­ba­cie zbrod­nia­rza.
– Trud­no uznać, że kła­mał, bo on wie­rzy w to, co po­wie­dział. Za­wsze wie­rzy w to, co mówi. Lu­dzie mają różne wady, on ma taką. – Uśmiech­nę­ła się bez­tro­sko. – To oczy­wi­ście tylko jedna z jego wad. Robi wra­że­nie osoby wia­ry­god­nej, ale jest luźno przy­wią­za­ny do fak­tów, jeśli tych fak­tów nie lubi.
- Wyślij kogoś w teren- poprosił Kruk.- Niech sprawdzi dla mnie Floriana Szymańskiego.
- Kto to i co przeskrobał?
- Maluje kiepskie obrazy.
- To grzech?
- Grzech, że ludzie je kupują.
Morfina zabijała cierpienie i wraz z nim człowieka, bo nie ma człowieka, bez cierpienia. Czasem tylko jest go więcej, niż da się znieść.
- Jakaś ty piękna, senhora. Jak jakaś bogini...
- Uroczo kłamiesz, Antonio. Jak prawdziwy sukinsyn.- Powiedziała ostatnie słowo po polsku.
- Kim jest ten suksyn?- spytał Antonio.
- To jeden z naszych dawnych bogów.
- Wasi bogowie uroczo kłamią? (...) Ja nie kłamię. Jesteś piękna, tak piękna, aż boli. O, tutaj mnie boli.
Dotknął swojej klatki piersiowej na wysokości sera.
- A więc nie jesteś zwykłym sukinsynem, Antonio. Jesteś sukinsynem wrażliwym.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl