Cytaty Marta Matyszczak

Dodaj cytat
Kłamliwe mapy internetowe zapewniały nas, że z Chorzowa do tej osikanej miejscowości dotrzemy w dwie i pół godziny. Pomnóżcie to sobie przez dwa i wyślijcie mi wyrazy współczucia.
Widziałem kiedyś kilku śmiałków, którzy zjeżdżali slalomem na tej boazerii, i powiem jedno: nie skończyło się to pięknie. Karetka. Szpital. Liczne złamania. Z przemieszczeniami!
Śnieg naparzał nieustannie. Oblepiał wszystko, co spotkał na swej drodze. Nasza karoseria wyglądała tak, jakby ją lakiernik pociągnął kolorem typowym dla bałwana. I nie pominął przy tym szyb. Wycieraczki można było sobie o kant tyłka potłuc. Nie wydalały.
Głupie pomysły! Kto to widział, żeby jechać do miejscowości, która już samą nazwą wzbudza podejrzliwość. A przynajmniej niesmak.
Szczawnica.
Znaczy, że co oni tam robią? Najprawdopodobniej po piwnicach... Nie chciałbym się mądrzyć, ale już sama semantyka nie wróży niczego dobrego.
Im prędzej sprawa się wyjaśni, tym lepiej. Sezon w pełni, nie mogę sobie pozwolić, żeby te cholerne cepry hurtem mi powyjeżdżały do tej jeszcze bardziej cholernej Bukowiny. Na cholerna do kwadratu Kotelnicę, panie! W Pieninach niech trzymają dupska! Nam się dudki po prostu należą!
Detektyw jednak się ociągał. Twierdził, że co nagle, to po diable, i że Róża zasługuje na specjalną uroczystość, a nie jakieś tam hop-siup i po rosole.
Solański próbował rozproszyć moją uwagę i zainteresować metalową miskę z kranówą, którą częstowano tu skazańców. Popatrzyłem tylko na niego wzrokiem mówiącym "chybaś zgłupł", i już nic więcej nie musiałem dodawać.
Wszak każdy szanujący się kot powinien spać czterdzieści dwie godziny na dobę.
Zeskoczyłam z huśtawki dość niefortunnie, dowodząc kłamliwości powiedzenia, że kot spada zawsze na cztery łapy.
No na pewno nie ja.
Ja - wstyd się przyznać - spadłam raczej na ryło.
To taka stara przyjaźń, panie komendancie. Można się z człowiekiem dekadę nie widzieć, panie komendancie, ale jak się siądzie przy piwie, to tak jakby się ledwie wczoraj przegadało całą noc.
... żeglarze, zamiast zapłacić parę złotych za odprowadzanie ścieków ze swoich łódek w wielu umożliwiających to marinach, często wylewali fekalia do wody. Zatem gdzieś od czerwca do września mazurskie akweny robiły za szambo.
Mówią, że jak gość w dom, to Bóg w dom, ale ja bym nie chciała przenocować ani jednego, ani drugiego. Hołduję zasadzie, że gość jest jak ryba: po trzecim dniu już zaczyna zalatywać.
Rozalia spoglądała przez okno, ale nie rejestrowała widoków.
Wiatr chłostał jego gołe, odsłonięte kostki. Żeby jeszcze mógł założyć normalne dżinsy i ciepłe skarpety. To nie. Musiały być rurki, a do tego takie sugerujące, że właścicielowi zalało piwnicę. Kretyna, który wymyślił tak obcisłe gacie, najchętniej udusiłby własnymi rękami. Przecież tego ani nie dało się założyć przy pierwszej próbie, nie wygrzmociwszy się na podłogę w walce z wąziutkimi nogawkami, ani to nie było wygodne. Zwłaszcza w partiach strategicznych...
Czekała.
Wiedziała, że zemsta - jak galaretka - powinna być konsumowana na zimno.
Ja jestem przedstawicielką rasy europejskiej, tylko przez ostatnich tłuków zwaną dachowcami. Widział mnie kto kiedy na dachu? Przypuszczam, że nie sądzę... Moim środowiskiem naturalnym są salony.
Dla ludzkich pokrak w tych katakumbach z pewnością byłoby za ciemno. Jednak nie dla mnie. Ja włączam swoją kotowizję i już wszystko widzę. Na przykład lśniącą powierzchnię drzwiczek.
Osobiście uważam, że nie ma co każdego zabójcy od razu nazywać szaleńcem. Morderca to morderca. Zły człowiek po prostu. Szajba to zupełnie inna bajka, nie każdemu pisana.
Wszędzie widziałem znane twarze. Brakowało tylko tego, żebym tuż za rogiem dojrzał Buchtową. Albo Krzysia Ibisza. Choć akurat tego młodzieniaszka mógłbym nie zidentyfikować. Teraz pewnie, zgodnie z zasadą Benjamina Buttona, wygląda już na gimnazjum.
Podstawowa zasada lojalnego psa brzmi: "Weź nie pytaj. Weź pomagaj".
- Kiedy zjesz Calypso lody, zaraz znikną wszystkie wrzody!
Mówią, że bieda w kraju popiskuje. Tymczasem całe, zdaje się trzydzieści osiem milionów Polaków miało zamiar spędzać urlop nad morzem. I to nie byle jakim. Nie nad jakimś tam Adriatykiem czy Śródziemnym.
Lachy ciągnęły nad Bałtyk.
A przecież w cenie świnoujskiego weekendu byłby tydzień w Chorwacji.
Nie zdążyła jednak babie nagadać tak, by jej poszło w tęskniące za pumeksem, wystające z za ciasnych sandałków pięty, ponieważ w polu jej widzenia, na końcu korytarza, pojawił się znajomy konduktor.
Nic nowego. Turyści znów zaskoczyli PKP. Latem chcieli nad morze. Doprawdy dziwactwo.
Co zobaczyłem, tego odzobaczyć już nie mogłem.
Kiedy żółciutka klapsa spadła z gałęzi i grzmotnęła mojego pana w czerep, uznałem to za kwintesencję porozumienia międzygatunkowego.
- Obsranioks! To nowy suplement diety pomagający w prawidłowym wypróżnianiu. Weź Obsranioks, a twoje jelita ci podziękują. Obsranioks! To jedyny słuszny wybór i kupa kłopotów z głowy!
Psia obstawa to podstawa!
Musicie wiedzieć o mnie coś jeszcze. Ja zawsze wszystko widzę! Mimo że mam zaćmę. Jeśli nie w standardowy sposób, to przynajmniej trzecim okiem niezawodnej psiej intyucji.
Szymon, z doświadczenia zdobytego w relacjach ze swoją zmarłą żoną oraz Różą, doskonale wiedział, ile może ważyć przeciętna damska torebka. Tonę. Albo i ze dwie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl