Czy wydanie książki niezgodnej z obowiązującymi poglądami partii rządzącej może skończyć się ucieczką z własnego kraju? Jak się okazuje… niestety tak.
Wydawca książki „Meseország mindenkié” („Kraina bajek dla wszystkich”) został oskarżony o publikowanie treści niezgodnych z przepisami węgierskimi. Antologia składa się z 17 opowiadań o życiu członków różnych marginalizowanych i pokrzywdzonych grup społecznych. Historie nie unikają tematów tabu, takich jak: niepełnosprawność, przemoc domowa, czy homoseksualizm.
Jak brzmią zarzuty?
Zgodnie z nowymi przepisami węgierskimi publikacje zawierające wątki homoseksualne muszą zamieszczać na okładce specjalną adnotację. Niestety „Kraina bajek dla wszystkich” nie wywiązała się z tego obowiązku. Jak twierdzą węgierskie władze, wydawca dopuścił się w ten sposób „nieuczciwej praktyki handlowej” poprzez niepoinformowanie, że w książce pojawiają się „wzory zachowania odbiegające od tradycyjnych ról płciowych”. Za działania te został ukarany grzywną w wysokości 250 tys. forintów (700 euro).
Groźby z powodu książki
Boldizsár Nagy, redaktor uczestniczący w procesie wydawania kontrowersyjnego tytułu poinformował, że wraz ze swoim partnerem zamierza opuścić Węgry. W związku z publikacją otrzymał wiele gróźb i nie czuje się bezpiecznie w kraju:
„Chcę kontynuować tę pracę, ale nie musi to być na Węgrzech. Nie wyjeżdżam, bo jestem zastraszony, ale chcę być fizycznie gdzie indziej”.
Co sądzicie o prawnym obowiązku zamieszczania takich lub innych ostrzeżeń na okładkach?
Dominika Róg-Górecka