Avatar @Vernau

Izabela Vernau

@Vernau
Bibliotekarz
108 obserwujących. 68 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około 2 godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
108 obserwujących.
68 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około 2 godziny temu.
niedziela, 13 września 2020

Policjanci piszą powieści kryminalne – część 1

Aleksander Sowa to bardzo ciekawy autor. Najpierw zaczął pisać, a potem szukając stabilizacji życiowej wstąpił do Policji i został funkcjonariuszem opolskiej Prewencji, czyli jest tym policjantem, których widzimy w patrolach na ulicy. Pisze książki o różnej tematyce, m. in. napisał„Biblię #SELF-PUBLISHINGu”, czyli o tym, jak wydać własną książkę.

Stworzył świetną serię z Emilem Stomporem:

1. „Era Wodnika”,
2. „Punkt Barana”,
3. „Gwiazdy Oriona”- Kryminał Roku 2019 wg portalu granice.pl
4. „Czas Wagi”.

"Czas Wagi" to książka, która wzbudza emocje. Już początek powieści, scena zatrzymania przez Emila Stompora włamywacza do kiosku warzywnego wywołała mój głęboki uśmiech. Czytanie dialogu między Emilem, a włamywaczem, to wielka frajda. Zastanawiam się, na ile autor czerpie inspiracje z własnej wyobraźni, a na ile wykorzystuje swoje doświadczenie ze służby policjanta Prewencji.

Cyt.: „Włamywacz kiwnął głową. Światła radiowozu się zbliżyły. Ukryci w bramie w bezruchu czekali, aż polonez pojedzie.
– Pojechali.
– Uff – westchnął włamywacz. – Było blisko.
– To jak, masz papieroska ?
– Nie palę.
– Szkoda.
– Masz u mnie karton. Równiacha z ciebie.
– Nie próbuj się poruszyć, bo ci odstrzelę kolano – ostrzegł Emil, uważnie obserwując mężczyznę, po czym podniósł radio do ust i nacisnął przycisk nadawania.
– Kosar, możesz wracać.
– Ty jesteś...
– Stój spokojnie. – Policjant sięgnął po kajdanki. – Chyba że wolisz chirurgię urazową.
– Pies ?
– Założysz sobie ?
– Ożeż ty, chuju jebany!

Emil nie czekał. Wycelował obręczą kajdanek poniżej mostka. Bandzior się zgiął i osunął z jękiem po ścianie, a policjant zamknął oczko kajdanek na jego nadgarstku i wypchnął jeńca przed bramę.

– Staranniej dobieraj słowa.
– Zajebię cię!
– Na ziemię.
– Masz przejebane, psie pierdolony! – wrzasnął oprych, a Emil w odpowiedzi obrócił kajdanki tak, by zmusić skutego do zgięcia się wpół i położenia z jękiem brzuchem na mokry chodnik.
– Nie kombinuj, to nie będzie bolało – powiedział, klękając na jego karku.

Schował broń i z metalicznym „trrr” skrępował drugi nadgarstek bandyty stalową obręczą.

– Rozumiesz, co powiedziałem ?
– Zajebię cię.
– Jesteś zatrzymany.
– Chuja mi zrobisz!
– Wykonuj polecenia.
– Spierdalaj.
– Bądź miły i nie pyskuj.
– Już po tobie. Jesteś kurwą! Jebanym psem! Słyszysz ?
– Tak – potwierdził Emil.
– Kurwą jesteś! Psem pierdolonym! Jebaną kurwą! Szmaciarzem! Już zresztą po tobie, po tobie, słyszysz ? Nie pracujesz już, jesteś zwolniony! Nie masz pojęcia, kogo znam. Jeden mój telefon i taki zasrany, śmierdzący skurwysyn i chuj jak ty, zjebany pies, będzie zapierdalał na kuroniówkę.
– Licz się z tym, co mówisz.
– Nie będziesz mi mówił, jak mam żyć, skurwysynu! Kim ty jesteś, kurwo ? Tylko pierdolonym psem, sługusem i cwelem!
– Ostrzegałem. – Policjant uniósł skute ręce pojmanego w górę, a ten zawył z bólu.
– Cwany jesteś, bo masz mundur. Normalnie byś do mnie nie wystartował.
– Jestem po cywilnemu.
– I tak byś do mnie nie wystartował. Bo jesteś frajerem!
– To ty leżysz w kajdankach. Zrobiłem cię jak małolata, więc kto jest tutaj frajerem ?
– Poluzuj mi to gówno, bo mnie boli.
– Ostrzegałem.
– Ale z ciebie skurwysyn.
– To komplement ?
– Nic na mnie nie masz!
– To się okaże. – Emil przystąpił do przeszukiwania delikwenta, słysząc, że nadjeżdża radiowóz. Po chwili samochód zatrzymał się przed nimi.

– Masz jakieś fanty?
– Nie gadam z kurwami.
– Nóż, broń, niebezpieczne narzędzia ?
– Będziesz mnie obmacywał, pedale zjebany? Wal się na ryj.
– Albo coś, czego nie powinieneś mieć?
– Ciebie nie powinienem mieć na plecach, chuju parszywy. Nic na mnie nie masz! Słyszysz ?!
– Sam się przypucowałeś, że obrobiłeś kiosk.
– Kłamałem.
– I nazwałeś mnie psem. I chujem, w licznych wersjach.
– A co, robisz jako konduktor ?
– Może jestem psem – mruknął policjant – ale nie pierdolonym. A nazywanie mnie chujem też nie leży w dobrym tonie.

Kosar wysiadł, uśmiechnął się i pokręcił głową. Zrobił to jednak nie z powodu wymiany zadań, lecz dlatego, że był to kolejny przypadek, kiedy za sprawą Emila w jakiś niewytłumaczalny sposób znaleźli się dokładnie tam, gdzie powinni.

– Nie wiedziałem, że jesteś gliną.
– A jak to wyjaśnisz ? – Emil wyjął wytrychy z kieszeni włamywacza.
– Nie moje. Gówno mi możecie zrobić !
– Przeciwnie. Zatrzymaliśmy cię z wytrychami przy obrobionym kiosku. Zabezpieczymy sprzęt, a potem biegły od mechanoskopii się wypowie, czy to tym się tam wpierdoliłeś.
– Znalazłem, jak se tędy przechodziłem. Spierdalajcie.
– Dlaczego się zatrzymałeś na moje wezwanie? – wtrącił Kosar.
– A kim ty, kurwa, jesteś, pajacu jeden ? Skąd mogłem wiedzieć, że jesteś psem...
– Krzyczałem „stój, policja”.
– Nie słyszałem. Mam zapalenie ucha.
– Lekarz to sprawdzi.
– Dobra, dobra... Poluzujcie mi te jebane obrączki – powiedział już spokojniej skuty.
– Co ja wam zrobiłem, że traktujecie mnie jak śmiecia ?
– Uciekałeś, nie reagowałeś na polecenia i masz wytrychy. Te trzy fakty nie pasują do laryngologa.
– Myślałem, że chcesz mnie napaść – stwierdził bezczelnie zatrzymany.
– I niebieskiego światła też nie widziałeś ?
– Oczy mam prześwietlone.
– Na rentgenie robisz, tak ? – zadrwił Emil.
– Nie. Źle widzę, bo rower spawałem spawarką, ramę, i oczy sobie prześwietliłem. Myślałem, że on chce mnie napaść.
– Lepiej nie myśl – skwitował Kosar. – To nie jest twoja najmocniejsza strona.
– Jak Boga kocham – zarzekał się włamywacz.
– Boga, tak ? – powtórzył Emil.
– I Matkę Boską.
– Wydaje ci się, że jesteś cwany ? Że nic na ciebie nie mamy ?
– A macie ? – Zatrzymany się uśmiechnął. – Wytrychy znalazłem, to wziąłem.
– Po co ?
– A ciekawy jestem. Ciemno i nie widać dokładnie, obejrzeć chciałem w domu, w dobrym świetle. Tym bardziej że oczy mam prześwietlone. A uciekałem, bo mnie goniłeś. Wiadomo, noc, Praga, niebezpiecznie, więc się bałem, co nie? I uszy mam chore, to nie słyszałem, żeście gliny. Bez munduru, legitymacji też nie pokazaliście. Dla mnie to napad.
– Napad ?
– No, a co? Przecież nie pokazaliście blachy. Najpierw mi ją pokażcie, a potem powiedzcie, za co się przypierdalacie, za co zostałem skuty, zatrzymany i pobity.
– Nie pierdol.
– No, co „nie pierdol”? Skargę złożę.
– Do konia na Służewcu pisz. Kosar ? Jak tam ?
– Sprawca wszedł, otwierając zamek wytrychem. Splądrował środek. Nie wygląda na to, żeby coś zabrał.
– No widzisz – ucieszył się skuty. – Mówiłem ci, nic na mnie nie masz. Nawet jak mnie zamkniesz, to i tak za parę godzin będę śmiał ci się w twarz. Żaden prorok nie da mi nawet zarzutu. Nic na mnie nie macie poza wytrychem, ale to nic nie znaczy. A to, że coś tam opowiedziałem o włamie, to gówno warte. Wszystko w temacie. Emil spojrzał na Kosara. Ten wzruszył ramionami. Jego mina nie pozostawiała złudzeń. Intuicja go nie zawiodła, ale fakt pozostał faktem: włamywacz niczego nie ukradł.

– Co najwyżej zniszczenie mienia, ale kto mi to udowodni ? – szedł w zaparte schwytany.
– A wiesz, kto jest właścicielem tego kiosku ?
– Chuj mnie to obchodzi.
– A powinno – rzucił Emil. – Bo tak się składa, że mnie obchodzi. Facet ma trójkę dzieci i zapierdala od rana do wieczora, wiesz ? Jest już teraz pewnie na nogach, bo zaraz pojedzie na giełdę...
– Moja wina, że jest frajerem ?
– ...a ty przychodzisz, żeby komuś takiemu kiosk obrobić ?
– Myślałem, że trzyma tam jakąś kapustę – odparł włamywacz i mrugnął.
– Ale oficjalnie nie mam z tym nic wspólnego.
– No jasne – zakpił Kosar, po czym spojrzał na Emila i uniósł brwi.
– Normalnie to bym sobie odpuścił takiego szmaciarza jak ty – powiedział Emil – ale widzę, że z ciebie wyjątkowy gnój wychodzi. Musisz dostać nauczkę.
– Nic mi nie możesz zrobić.
– Mylisz się.
– A co ? Rozpłaczesz się tutaj ? – zapytał włamywacz.
– Wpierdolę ci.
– Nie możesz.
– Mogę. I zrobię to. Tutaj i teraz.

Zatrzymany spojrzał na Kosarewicza. Ten zrobił minę na znak, że o niczym nie wie i ma z tym nic wspólnego.
– Poskarżę się. Z roboty was wypierdolą.
– Straszysz – zakpił Emil – czy obiecujesz ?
– Uświadamiam cię.
– Co ty Wisłocka jesteś ? A właśnie, jak się nazywasz ?
– Po co ci to ?
– Kartkę z choinką na święta planuje ci przesłać. Zawsze tak robi, jak komuś wpierdoli – wyjaśnił Kosar.
– Żeby go delikwent pamiętał.
– Powiesz po dobroci czy ci mam przypierdolić ? – zapytał Emil ciszej, po czym kiwnął głową, wyjął paczkę cameli i podsunął zatrzymanemu. Nie widząc reakcji, wyjął papierosa. Niezapalony tytoń miał piękny, przyjemny zapach. Złodziejskie serce zmroził strach. Rzezimieszek słyszał, że na Pradze jest jeden taki tajniak, co pali camele i niejednemu zaszedł za skórę.”

"Czas Wagi" to mocna powieść kryminalna. Jest rok 1997. Porwano Sarę Wagniewską, córkę jednego z najbogatszych Polaków, z branży mięsnej. Śledztwo prowadzi zespół policjantów z Komisariatu Praga Południe w Warszawie tzw. siedmiu wspaniałych, wśród nich jest sierżant Emil Stompor. Śledztwo jest trudne, ciągle ktoś rzuca policjantom kłody pod nogi, dwóch z nich zginęło w zamachu przed komisariatem, za wszystkim stoi układ polityczno-towarzysko-biznesowy, a w sprawę są zamieszani wysoko postawieni policjanci.

Fabuła przypomina sprawę porwania Krzysztofa Olewnika, syna przedsiębiorcy, więc takie rzeczy, jak te opisane w powieści, się zdarzają się naprawdę.

Na uznanie zasługuję również świetnie sportretowane środowisko policyjne np. komendant komisariatu nadinspektor Maria Stefańska. Mam nadzieję, że tacy przełożeni policjantów nie zdarzają się w rzeczywistości, bo jeśli tak, to brak słów komentarza. No i oczywiście, jak zwykle u Aleksandra Sowy, wplecione w powieść, znakomite komentarze o służbie policjantów:

Cyt.:” Gliniarze się nie wieszają, nie podcinają sobie żył. Nie skaczą z wieżowców, nie rzucają się pod pociąg ani nie łykają tabletek jak nastolatki w ciąży! Kupujemy flaszkę, pijemy i pakujemy sobie kulkę w podniebienie ze służbowej broni. Ku chwale ojczyzny !”;

cyt.:” “Nie po raz pierwszy w karierze, patrząc na przełożonego, stwierdził, że policja jest idealnym miejscem dla nieudaczników, psychopatów i zwykłych durni, którzy pną się po szczeblach kariery, a uczciwie pracujący prawdziwi policjanci odwalają czarną robotę, nie otrzymując w zamian nawet dobrego słowa.”

× 5
Komentarze

Archiwum