Postęp technologiczny i komputeryzacja spowodowały, że pojawił się nowy rodzaj przestępstw popełnianych przy użyciu nowoczesnych technologii teleinformatycznych.
Ten rodzaj przestępczości znalazł również swoje miejsce w polskiej powieści kryminalnej, w serii Jakuba Szamałka - Ukryta sieć:
1.
"Cokolwiek wybierzesz",2.
"Kimkolwiek jesteś" - nominacja do Nagrody Wielkiego Kalibru 2020,
3. "Gdziekolwiek spojrzysz".Jakub Szamałek to bardzo wszechstronny i zdolny pisarz. Ukończył archeologię na Uniwersytecie Oxfordzkim, tytuł doktora zdobył w Cambridge. Zdobył Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru w 2011 i 2015 roku za książki o ateńskim detektywie Leocharesie. Poza tym pisze scenariusze do gier komputerowych, jest współscenarzystą gry Wiedźmin 3. To sporo, jak na pisarza mającego zaledwie 34 lata.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu jego książek z serii "Ukryta sieć" można się naprawdę przestraszyć. Jak bardzo jesteśmy naiwni korzystając z internetu i jak niewielu z nas wie, jak się zabezpieczyć przed oszustwami internetowymi. Kto z większości z nas wie, co to jest: spear phishing, czy malware.
Jak to działa, przekonała się o tym Julita Wójcicka, bohaterka powieści "Cokolwiek wybierzesz", młoda i bezkompromisowa dziennikarka portalu internetowego przypadkiem wpada na sprawę Ryszarda Buczka, który zginął w wypadku samochodowym. Okazuje się, że to nie był wypadek, a ofiara ma sporo na sumieniu. Julita prowadząc prywatne śledztwo staje się jednocześnie ofiarą tajemniczego cyberprzestępcy. Wkraczamy w świat wirtualny, darknetu i przestępstw popełnianych z wykorzystaniem cyberprzestrzeni.
Dla ludzi korzystających masowo z mediów społecznościowych, to swoiste ostrzeżenie, żeby uważać, co publikujemy w sieci i jak bardzo, to może nam zaszkodzić. Szkoda, że brakuje ogólnej edukacji ludzi i młodzieży, na temat bezpiecznego korzystania z internetu.
Mały przykład, jak to wszystko działa i jak należy być ostrożnym korzystając z internetu,
cyt.:
" – A więc: internet jest zjebany, Julita. To pierwsza ważna informacja. Zbudowano go na błędnych założeniach. Albo inaczej: w innym celu, który nijak ma się do tego, jak używamy go dzisiaj. To miała być sieć wojskowa o ograniczonym dostępie. Koncepcja była taka, że skoro już jesteś zalogowany, można ci zaufać. Zanim ktokolwiek to dobrze przemyślał, sieć miała miliony użytkowników. I tak już zostało: zjebane. Zapisałaś sobie? Zjeba-ne.
– Nie, ale…
– Druga ważna informacja. Oprogramowanie, co do zasady, też jest zjebane. Bo powstaje byle jak. Byle szybciej, byle taniej niż konkurencja. Bo nikt go solidnie nie testuje. Bo ważniejsze, żeby było ładne i wygodne, a nie bezpieczne. Więc na rynek wychodzi dziurawy produkt, w którym roi się od błędów.
– Już się boję myśleć, jaka będzie trzecia informacja…
– Komputery też są zjebane. Już na poziomie hardware’u. Dam ci jeden przykład: rok temu wyszło na jaw, że wszystkie, dosłownie wszystkie procesory Intela, wyprodukowane po dziewięćdziesiątym piątym roku, zawierają fundamentalny błąd w architekturze, przez co przy odrobinie wysiłku można wyciągnąć z nich dane.
– Naprawdę jest aż tak źle ? Czy przesadzasz dla dramatycznego efektu ?
Janek Tran włączył stojące przed nim laptopy. Dopiero teraz zauważyła, że wszystkie kamery są zaklejone plastrami.
– Pokaż mi swój telefon – powiedział, nie patrząc w jej stronę. Wpisywał hasła. Bardzo długie.
– Ale…
– No, już, dawaj. Tran zaczął przeglądać aplikacje zainstalowane na telefonie Julity.
– Uber. Shakowany w dwa tysiące szesnastym. Wyciekły dane wszystkich użytkowników, łącznie z numerami kart debetowych, w tym pewnie twojej. Tinder. Jakiś czas temu wyszło na jaw, że nie szyfruje danych, więc wystarczyło być w tej samej sieci co ty, żeby widzieć, które zdjęcia przewijasz w lewo, a które w prawo. Fajnie, co ? Flickr. Kiedy zakładałaś konto ?
– Co ? Czekaj… Chyba w dwa tysiące jedenastym, żeby wrzucić zdjęcia z wakacji w…
– Flickr należy do Yahoo, które shakowano w dwa tysiące trzynastym, wyciekły wtedy loginy i hasła do wszystkich kont, a mieli ich wtedy coś koło trzech miliardów, w tym twoje. LinkedIn ? Shakowane w dwa tysiące dwunastym. Facebook? Dopiero co się przyznali, że ktoś wyssał dane z siedemdziesięciu milionów kont, nie wspominając o tej całej aferze z Cambridge Analytica. A to ? Wiesz, co to za ikonka ?
– No pewnie, Bluetooth, do łączenia komórek…
– Zawiera błąd, który pozwala na zdalne przejęcie kontroli nad twoim telefonem. Nigdy nie zostawiaj go włączonego.
– Spoko, jak chcę coś przerzucić, to zwykle robię to przez Wi-Fi…
– …korzystające w większości przypadków z protokołu WPA2… – Tran wszedł jej w słowo – …który też jest wadliwy. Można odszyfrować strumień danych bez znajomości hasła.
– Serio ?
– Serio, serio. Wyszukaj sobie w sieci „KRACK”, jeśli mi nie wierzysz.
Zrobiło się cicho. Było słychać tylko szum komputerowych wiatraczków.
– Czemu ja nic o tym nie wiem ? – spytała wreszcie Julita. – Czemu o tym wszystkim nie słyszałam ?
– Bo ludzie też są zjebani – powiedział Tran. – W dupie mają kwestie bezpieczeństwa. Nie interesują się. Nie instalują aktualizacji. Nie patrzą, w co klikają. Wolą dupny darmowy program od dobrego, za który trzeba zapłacić dziesięć złotych. I używają beznadziejnych haseł. Takich jak Magdanet, na przykład.
– To akurat wybrała moja siostra.
– Ale ty też go używasz. Julita wpatrywała się w stojące przed nią laptopy. Nie miały ustawionych tapet. Nie widziała znajomego paska „Start” ani ikonki z jabłuszkiem.
– To co teraz ? – spytała.
– Teraz pokażę ci, jak anonimowo i bezpiecznie korzystać z internetu.
– Okej.
– A ty potem zapomnisz połowę tego, co powiedziałem. Albo uznasz, że jestem paranoikiem, że na pewno przesadzam. I olejesz wszystko, co ci próbowałem wbić do głowy.
Julita przewróciła oczami.
– Słuchaj, ja to wszystko naprawdę traktuję śmiertelnie poważnie – powiedziała. – Uwierz, nie znosiłabym w milczeniu twojego buractwa, jeśli…
– Gdybyś rzeczywiście traktowała to wszystko śmiertelnie poważnie – przerwał jej Janek – tobyś zasłoniła domofon, wpisując kod. I zmieniła blokadę w telefonie z „pięć-pięć-pięć-pięć” na inną kombinację.
– Skąd…?
– Przecież nie jestem ślepy.
Janek pokręcił głową.
– Magdanet… Ja pierdolę, wiesz, ile by mi zajęło złamanie takiego hasła? Trzydzieści sekund. Musisz się wreszcie ogarnąć. Ktoś się na ciebie uwziął. Ktoś, kto wie, co robi, i jest zdeterminowany, żeby to robić dalej. Rozumiesz ?
– Rozumiem.
– No, to do roboty. "