Avatar @SylwiaW

Sylwia

@SylwiaW
9 obserwujących. 13 obserwowanych.
Kanapowicz od 6 lat. Ostatnio tutaj około 14 godzin temu.
SylwiaW
Napisz wiadomość
Obserwuj
9 obserwujących.
13 obserwowanych.
Kanapowicz od 6 lat. Ostatnio tutaj około 14 godzin temu.

Cytaty

Płacz wcale cię nie umniej­sza – od­par­ła matka. Opusz­ka­mi pal­ców do­tknę­ła ścię­tych wło­sów dziew­czyn­ki. – Uwa­żaj z łzami – do­da­ła z wy­uczo­ną po­wścią­gli­wo­ścią. – Są krwią ducha. Jeśli bę­dziesz pła­kać zbyt wiele, wy­czer­pie cię to i twoja dusza sta­nie się jak zra­nio­ny kwiat.
Dam ci od­po­cząć – rze­kła Prija. – Idę na mały spa­cer. Nie zaj­mie mi to długo. Gdy księż­nicz­ka nie za­pro­te­sto­wa­ła, Prija opu­ści­ła kom­na­tę. W jej ślady po­dą­ży­ła cisza. Z ga­tun­ku tych, które są na­je­żo­ne cier­nia­mi.
Cza­sa­mi mu­sisz od­su­nąć na bok swoją dumę i mo­ral­ność, żeby wy­grać wojnę – po­wie­dzia­ła Ma­li­ni.
Ach, na glebę i niebo, mu­sia­ła na­uczyć się roz­ma­wiać ze swoją świą­tyn­ną sio­strą z więk­szą sta­now­czo­ścią, a mniej­szym roz­draż­nie­niem, gdy znaj­du­ją się same. Jeśli tak czuła się Bhu­mi­ka, gdy Prija się do niej od­zy­wa­ła, to wy­da­wa­ło się cudem, że była w ogóle zdol­na do cy­wi­li­zo­wa­nej kon­wer­sa­cji.
Naj­lep­szy­mi kłam­stwa­mi za­wsze były te, które roz­pię­to na praw­dzi­wym szkie­le­cie.
Ale… chyba się tro­chę boję. Dzia­dek uśmiech­nął się sze­ro­ko do wnucz­ki. – Od­waż­ny czyn to dzie­sięć pro­cent prze­zor­no­ści plus dzie­więć­dzie­siąt pro­cent wy­obraź­ni.
Boisz się jej, co nie? Le­cisz na nią, to dla­te­go. I nie za­prze­czaj, każdy zna po­wie­dze­nie, że gdy łeb si­wie­je, to chuj głu­pie­je. A my, głu­pie chło­py, boimy się tylko ko­biet, które ko­cha­my. Boimy się ich i boimy się o nie. Na jedno wy­cho­dzi.
Nie ma złej po­go­dy na czy­ta­nie książ­ki, są tylko nie­od­po­wied­nio do­bra­ne lek­tu­ry – od­po­wie­dział Sta­chu bez spe­cjal­ne­go en­tu­zja­zmu.
Na­tych­miast się wy­pro­sto­wa­łem i przy­po­mnia­łem sobie ka­za­nie na­sze­go księ­dza o tym, że nie warto wy­ty­kać bliź­nie­mu swemu źdźbła w oku, jeśli w twoim ster­czy kłoda.
Po­sta­ram się, Rosa. Ale za­wsze byłem uczu­lo­ny na in­spi­ru­ją­ce prze­mó­wie­nia Ehr­lich­ma­na. A także na jego aka­de­mic­kie wizje. Wy­wo­łu­ją u mnie astmę, na którą nawet nie je­stem chory. Nie umiem prze­wi­dzieć, co będę jeść na obiad, a co do­pie­ro, jakie stop­nie moi ucznio­wie do­sta­ną za rok od teraz.
– Szedł? – ode­zwał się jeden z uczniów. – Tak, no wiesz. To wtedy, kiedy sta­wiasz jedną stopę przed drugą, a to cudem prze­no­si cię z jed­ne­go miej­sca w inne.
– Moi ro­dzi­ce uwa­ża­ją mał­żeń­stwo za po­win­ność wobec ro­dzi­ny i kraju – za­czął. – Ja uwa­żam je za po­win­ność wobec serca. Je­dze­nie syci żo­łą­dek, myśli sycą umysł, ale mi­łość jest tym, co syci serce. Mia­łem na­dzie­ję, że dzię­ki moim li­stom Shio­ri i ja na­uczy­my się sycić nasze serca. Że bę­dzie­my szczę­śli­wi. Kiedy ją po­zna­łem, po­my­śla­łem… że mamy szan­sę.
Może i nie je­steś już moją je­dy­ną opcją, ale je­steś tą, którą wy­bra­łem. Moja za­cie­kła wo­jow­nicz­ko.
Ko­cham cię. Wy­glą­da na to, że chyba po­do­basz się temu chło­pa­ko­wi. Twoi na­uczy­cie­le cię uwiel­bia­ją. Ale nawet gdyby tak nie było, i tak nie mia­ło­by to żad­ne­go zna­cze­nia. Bo nie­za­leż­nie od tego je­steś warta ko­cha­nia. Nie każdy jed­nak po­tra­fi pra­wi­dło­wo oka­zy­wać mi­łość. Ty wiesz, co to zna­czy, kiedy tak wiel­kie uczu­cie staje się cier­pie­niem… dla­te­go obie­caj, że nigdy ni­ko­go czymś takim nie obar­czysz.
Sadie wiedziała, że łatwo się uzależnić od smaku swej tragedii.
Opa­nuj się, Swan­son. Od­dy­chaj. Wcią­gaj to, co na­zy­wa­my po­wie­trzem.
Ludzie nie wierzą rzeczom, które są zbyt idealne.
Zamilkł, bo moje brwi chyba spakowały walizki i uniosły się w przestworza.
Jed­nak na­dzie­ja to mocny tru­nek, szcze­gól­nie jeśli sta­wia ktoś inny.
Mój gniew to zły gość, jak mówi moja mama: przy­cho­dzi bez uprze­dze­nia i za długo zo­sta­je.
Kłam­stwo nie jest kłam­stwem, do­pó­ki ktoś go nie wy­po­wie; nie­po­sta­wio­ne py­ta­nia nie do­ma­ga­ją się od­po­wie­dzi. Po­zo­sta­ną obaj w wy­god­nej, przej­ścio­wej, bez­kre­snej prze­strze­ni po­mię­dzy praw­dą a za­prze­cze­niem.
Cla­rissa była nie tylko bar­dzo cha­ry­zma­tycz­na i atrak­cyjna, ale też bez­den­nie głu­pia. Grze­szyła cia­łem, nie inte­li­gen­cją. Łatwo było ją oszu­kać. Łatwo zma­ni­pu­lo­wać.
Te mie­dzia­ne włosy, spo­sób, w jaki opa­dały mu na twarz, gdy żywo gesty­ku­lo­wał… Ma w sobie pewną lek­kość, roz­ta­cza świe­tli­stą aurę, która jest osza­ła­mia­jąca i intry­gu­jąca zara­zem. Może kiedy tak długo ota­cza kogoś ciem­ność, jej prze­ci­wień­stwa zwy­czaj­nie nie da się zigno­ro­wać. Oczy­wi­ście do­brze wiem, że po­zo­ry mylą, jed­nak spo­sób, w jaki gesty­ku­luje i się uśmie­cha… spra­wia wra­że­nie, że bije od niego we­wnętrz­ny blask.
– To, że o nim nie roz­ma­wiam, nie ozna­cza, że o nim nie myślę. Moja mi­łość do niego jest cicha. A ta cisza skry­wa w sobie ty­sią­ce rze­czy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl