Avatar @SylwiaW

Sylwia

@SylwiaW
9 obserwujących. 13 obserwowanych.
Kanapowicz od 6 lat. Ostatnio tutaj około 12 godzin temu.
SylwiaW
Napisz wiadomość
Obserwuj
9 obserwujących.
13 obserwowanych.
Kanapowicz od 6 lat. Ostatnio tutaj około 12 godzin temu.

Cytaty

Ale ona czuła się… zmę­czona. I winna z po­wo­du braku wła­ści­wych emo­cji. I jesz­cze bar­dziej zmę­czona, bo poczu­cie winy tego ro­dza­ju jest ogrom­nym cię­ża­rem. Więk­szym niż kamie­nie, które poru­szała wcze­śniej. Na­stęp­nie po­czu­ła się za­wsty­dzona. Bo poczu­cie winy ma mnó­stwo przy­ja­ciół i trzy­ma ich ad­re­sy na podo­rę­dziu, żeby móc szyb­ko ich we­zwać.
Kosz­mary to płyn­na groza. Kiedy czło­wiek choć w naj­mniej­szym stop­niu zapa­nuje nad jed­nym z nich, on się zmie­nia. Wypeł­nia zaka­marki duszy jak roz­lana woda pęk­nię­cia w pod­ło­dze. Kosz­mary to są­czą­cy się chłód, stwo­rzony przez umysł, by uka­rać sa­me­go sie­bie. W tym sen­sie kosz­mar to defi­ni­cja maso­chi­zmu. Więk­szość z nas jest dość przy­zwo­ita, by trzy­mać tego ro­dza­ju rze­czy w ukry­ciu.
To nie była ko­bie­ta, któ­rej czas się mar­no­wało, nawet jeśli wcale na was nie cze­kała.
– Pa­mię­taj, że co krwa­wi, można zabić. A z od­cię­tą głową mało co się od­ro­dzi – do­da­ła mści­wie. Zwy­kle była prze­peł­nio­na mi­ło­ścią bliź­nie­go, ale tu cho­dzi­ło o krzyw­dę dziec­ka. – Przy pierw­szej oka­zji za­po­znam ją z mie­czem – za­pew­ni­łam.
Struga zwyczajnie przestała się bać. Po prostu nie mogła być już bardziej przestraszona, więc nagle poczuła, jak dryfuje w nirwanie podejrzanego spokoju i lekkiego oderwania od rzeczywistości.
Ale gdyby spró­bo­wa­ła uciec, to jej do­tych­cza­so­wa so­jusz­nicz­ka, osoba z naj­wy­raź­niej zwich­nię­tą psy­chi­ką, a przy­naj­mniej mocno dziw­nie usta­wio­ną listą prio­ry­te­tów, mo­gła­by stać się jej ko­lej­nym wro­giem.
– Czy kie­dy­kol­wiek pró­bo­wa­łeś się zabić? Po jej śmier­ci?
– Nie.
– Dla­cze­go?
– To byłoby jak napisanie słowa „Koniec” na początku trzeciego aktu mojego życia. Zupełne zaburzenie kompozycji.
Mam na­dzie­ję, że przez kilka na­stęp­nych dni sobie po­ży­ję: będę pa­trzeć, czuć, krzy­czeć, dra­pać i pło­nąć. Będę żyć krót­ko, umrę młodo i po­zo­sta­wię po sobie atrak­cyj­ne zwło­ki.
Nella nie mogła wyjść z po­dzi­wu, jak szyb­ko Marin po­tra­fi od­su­nąć wła­sny smu­tek na bok, gdy cho­dzi o coś na­praw­dę waż­ne­go, wy­co­fać się gdzieś, gdzie nikt nie może jej do­się­gnąć.
Ale Brandt był bar­dzo nie­chęt­ny wobec dzie­dzi­ców. — Nie ro­zu­miem? — Ma­wiał, że to ru­let­ka. „Brzyd­kie, choć spo­mię­dzy pięk­nych nóg, krnąbr­ne, choć do­brze pil­no­wa­ne, i głu­pie mimo mą­drych ro­dzi­ców”. Niby za­baw­ny, jak to Brandt. Ale to prze­cież nie są żarty.
Ko­bie­ta pró­bu­je wzbu­dzić w sobie li­tość dla niego. Ale li­tość, w prze­ci­wień­stwie do nie­na­wi­ści, można odło­żyć na póź­niej.
Ed po­chy­lił się wów­czas, spoj­rzał na niego swymi szcze­ry­mi, in­te­li­gent­ny­mi ocza­mi i po­wie­dział, że kiedy głu­po­ta do­się­ga okre­ślo­ne­go dna, nie da się z nią żyć.
To musi być w po­rząd­ku”, po­wie­dzia­ła, „bo mi­łość nie leci z kranu jak woda, nie mo­żesz jej od­krę­cać i za­krę­cać, kiedy tylko ze­chcesz”. Po­wie­dzia­ła też, że muszę pa­mię­tać, że moja mi­łość go nie wy­le­czy, że nawet mi­łość Eda dla Na­ta­lie nie może go wy­le­czyć i że nawet naj­więk­sza mi­łość nie zmniej­sza od­po­wie­dzial­no­ści, jaką matka po­no­si za dziec­ko.
Trud­no jest wal­czyć z sym­bo­lem. Mo­żesz ska­zać go na śmierć, wy­ko­nać eg­ze­ku­cję, ale pa­mięć o nim po­zo­sta­nie w umy­słach tych, któ­rzy w niego uwie­rzy­li. I może za­in­spi­ro­wać in­nych do pod­ję­cia dzia­ła­nia.
Książ­ki w tę i we w tę. Czy­tać powie­ści, pisać pa­mięt­nik. Pa­pier w dło­niach, cisza w ustach.
Zasnę­łam, kiedy świat umie­rał >>> obu­dzi­łam się, kiedy świat już umarł.
– Tak, ale pew­nie na­ro­bi­łam spo­rych pro­ble­mów… – Pro­ble­my nie ist­nie­ją, są tylko spra­wy, któ­ry­mi trze­ba się zająć.
Jak ten czło­wiek mógł roz­wią­zać ja­ką­kol­wiek spra­wę? Prze­cież do końca dnia bę­dzie na­wa­lo­ny jak ple­cak ru­skie­go soł­da­ta pod Ber­li­nem.
Czy wiesz, że gdy czło­wiek przy­cho­dzi na świat, na nie­bie za­pa­la się jego wła­sna gwiaz­da? Nie? Po­patrz tam w bez­chmur­ną noc, a wtedy uj­rzysz swoją. – Mów­czy­ni wy­ce­lo­wa­ła palec w górę. – To bę­dzie ta, która za­mru­ga, gdy przej­rzy się w two­ich oczach, zwier­cia­dłach duszy.
Głupi był, to nie dzi­wo­ta… Dwie panny można ob­ra­cać do woli, jeśli albo te o sobie od po­cząt­ku wie­dzą, albo nigdy, prze­nig­dy się nie do­wie­dzą. Nie ina­czej.
Coś w na­szym życiu mu­sia­ło pójść nie tak, że cie­szył się na myśl o week­en­dzie z po­ten­cjal­nym za­bój­cą.
Coś w na­szym życiu mu­sia­ło pójść nie tak, że cie­szył się na myśl o week­en­dzie z po­ten­cjal­nym za­bój­cą.
Sama rów­nież nie nada­wa­ła się do tej po­dró­ży. Nie po­tra­fi­ła nawet jesz­cze wy­obra­żać sobie wła­sne­go dziec­ka. Kiedy tego pró­bo­wa­ła, nie do­strze­ga­ła ni­cze­go. Czuła je­dy­nie ob­cość swo­je­go ciała, szarp­nię­cia i ból kon­cen­tru­ją­ce się u pod­sta­wy krę­go­słu­pa. A jed­nak ko­cha­ła to dziec­ko, po­nie­waż było jej, po­nie­waż od­dy­cha­ło i śniło w niej.
To na­praw­dę nie­zwy­kłe, jak głos trzę­są­cy się z wście­kło­ści przy­po­mi­na głos trzę­są­cy się ze stra­chu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl