Avatar @Malwi

@Malwi

112 obserwujących. 55 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj około 9 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
112 obserwujących.
55 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj około 9 godzin temu.

Cytaty

– Kaśka, to nie jest mój słow­nik. Po pro­stu uwa­żam, że pewne rze­czy trze­ba na­zy­wać po imie­niu i już. Dla mnie zło­dziej za­wsze bę­dzie zło­dzie­jem, a nie osobą przy­własz­cza­ją­cą cudze mie­nie, a ko­bie­ta za­ra­bia­ją­ca cia­łem za­wsze bę­dzie kurwą, a nie pro­sty­tut­ką czy pa­nien­ką do to­wa­rzy­stwa – wy­ja­śnił ko­mi­sarz, za­kła­da­jąc ręce za głowę.
Twar­do trzy­mał się za­sa­dy, że biuro jest do pracy, a dom do od­po­czyn­ku.
Od za­wsze uwa­ża­ła, że śmierć to naj­czyst­sza od­mia­na uczci­wo­ści. Nie dzia­ła­ły na nią groź­by, proś­by, a nawet ła­pów­ki. Cza­sa­mi me­dy­cy­na po­tra­fi­ła ją prze­chy­trzyć, ale tylko do czasu.
– Mówił, że jest za­wa­lo­ny ro­bo­tą jak zsyp na śmie­ci w wie­żow­cu pod­czas straj­ku śmie­cia­rzy.
Cza­sa­mi miał wra­że­nie, że po­li­cjant­ka ro­zu­mie, iż na­tu­ra sa­mot­ne­go wilka to nie kolor ścian, ro­dzaj wy­kła­dzi­ny czy model mebli, które można zmie­nić. Praca w sa­mot­no­ści owo­co­wa­ła prze­my­śle­nia­mi ma­ją­cy­mi wpływ na prze­bieg śledz­twa.
Zwłasz­cza teraz, gdy mło­dzi lu­dzie dzie­li­li życie na to re­al­ne i wir­tu­al­ne, por­ta­le spo­łecz­no­ścio­we, fora czy ser­wi­sy te­ma­tycz­ne były jak plaża po sztor­mie dla po­szu­ki­wa­czy bursz­ty­nów.
Dla osób w jej wieku po­sia­da­nie konta na kilku por­ta­lach spo­łecz­no­ścio­wych było tak zwy­czaj­ne jak od­dy­cha­nie. W tym kon­tek­ście po­wie­dze­nie: „Jak nie masz konta na FB, to tak jak­byś nie żył” można było uznać za praw­dzi­we.
Nikt nie jest w sta­nie przy­go­to­wać się na śmierć bli­skiej osoby, nawet jeśli cho­ru­je ona prze­wle­kle. Za­wsze cier­pi­my, gdy od­cho­dzi. Nie chce­my, by nasi bli­scy umar­li. Śmierć za­wsze nie­sie za sobą cier­pie­nie.
– Ni cho­le­ry nie znam ko­lej­no­ści sied­miu grze­chów głów­nych, ale mój po­li­cyj­ny nos mówi mi, że któ­ryś z nich ksiądz wła­śnie po­peł­nił.
Nikt nie zro­zu­mie, jak bar­dzo cier­pi matka, która stra­ci­ła dziec­ko. Pust­ka, jaką od­czu­wa­ła, była ogrom­na, jakby ktoś wy­rwał serce z jej pier­si.
– Nie ufaj komuś, kto już raz cię za­wiódł.
– Mamy kilka kurek i ktoś je prze­cież musi na­kar­mić, praw­da? Do­my­ślam się, że dla pani z mia­sta trzy­ma­nie kur może być czymś dziw­nym, ale pro­szę pa­mię­tać, że jajka nie rosną w skle­pie.
– Nasza pla­ców­ka od dawna wy­ma­ga od­świe­że­nia, ale wciąż bra­ku­je na to pie­nię­dzy. Ale coś pani po­wiem. Nie liczą się ścia­ny, ale lu­dzie. A ci, któ­rzy tutaj pra­cu­ją, są na­praw­dę wspa­nia­li.
Wsta­wa­łem co­dzien­nie o pią­tej. Jeśli tylko nie pa­da­ło, wy­cho­dzi­łem na taras, by po­wi­tać świt. Lu­bi­łem ten czas po­mię­dzy ją­drem nocy a ze­ni­tem dnia.
(...) Poza tym w życiu trze­ba coś robić, bo bez­czyn­ność może zabić.
– Jak­bym sły­sza­ła pra­dziad­ka. On też za­wsze po­wta­rzał, że bez­czyn­ne życie jest jak au­to­stra­da do grobu.
Cien­ka, le­d­wie wi­docz­na war­stwa kurzu osia­dła na me­blach. Dawno nie­wie­trzo­ne po­miesz­cze­nie wy­dzie­la­ło za­pach pust­ki i sa­mot­no­ści. Gdzieś prze­czy­ta­łem, że to lu­dzie są po­trzeb­ni do­mo­wi, a nie od­wrot­nie. Bez ludzi domy stają się tylko mie­sza­ni­ną ścian, mebli, dy­wa­nów, ksią­żek i nie­uży­wa­nych na­czyń.
– Nie można zmie­nić tego, co się już stało, ale można za­pla­no­wać to, co stać się ma – po­wie­dzia­łem fi­lo­zo­ficz­nie, od­sta­wia­jąc pustą szklan­kę na sto­lik.
– Dwa ty­go­dnie temu od­by­ła się ostat­nia roz­pra­wa roz­wo­do­wa. For­mal­no­ści mamy już za sobą – po­wie­dzia­łem. – Wo­le­li­śmy roz­stać się w praw­dzi­wej zgo­dzie. Chcie­li­śmy tego roz­wo­du, to je­dy­ne wyj­ście, by ra­to­wać przy­jaźń, za­ufa­nie i od­da­nie, które nadal nas łączą. Gdy­by­śmy wciąż byli mał­żeń­stwem, z pew­no­ścią za kilka lat uda­ło­by nam się wy­ho­do­wać nie­na­wiść i wstręt do sie­bie, a tego nie chcie­li­śmy.
Wśród braci stu­denc­kiej krą­żył żart, że gdyby Krzyś­ko­wi za każdą po­de­rwa­ną dziew­czy­nę wy­ry­wać jeden włos, to byłby łysy.
Przez kilka lat fo­to­gra­fo­wa­nia na­uczy­łem się tego, że fo­to­gra­fia to głów­nie cze­ka­nie. Sam mo­ment wy­ko­na­nia zdję­cia to za­le­d­wie uła­mek se­kun­dy. Jed­nak bar­dzo czę­sto na tą chwi­lę cze­ka­ło się kilka dni a nawet ty­go­dni.
Dzi­siaj Irena wy­pa­la dzien­nie pacz­kę ca­me­li. A to i tak, po­wta­rza zna­jo­mym, suk­ces, bo wcze­śniej z dymem pusz­cza­ła dwa kar­to­ni­ki, czter­dzie­ści sztuk, lecz gdy cena pacz­ki pa­pie­ro­sów prze­kro­czy­ła czter­na­ście zło­tych, uzna­ła to za znie­wa­gę pa­la­czy. Nie będę wspie­ra­ła tych zło­dziei, ma­wia­ła, tylko wy­cią­ga­ją pie­nią­dze od na­iw­nych klien­tów. Jeśli mam pła­cić za wła­sną śmierć, na pewno nie wydam na nią wię­cej niż czter­na­ście zło­tych dzien­nie.
Pa­mię­taj, chłop­cze, ta­jem­ni­ca jest tylko wtedy, gdy wie o niej jedna osoba.
Idąc wzdłuż rzeki, za­wsze doj­dzie się do ja­kie­goś mostu. A mosty, mój drogi chłop­cze, wszyst­kie mosty łączą, a nie dzie­lą.
– Hen­ry­ku, to nie duchy czy leśne de­mo­ny są dla nas za­gro­że­niem, ale inni lu­dzie. Pa­mię­taj o tym, synu.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl