Avatar @Malwi

@Malwi

109 obserwujących. 53 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
109 obserwujących.
53 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.

Cytaty

Ko­ściel­ny zlu­stro­wał ją z góry na dół, a jego wzrok za­trzy­mał się na pier­siach, które uwy­dat­nia­ła ob­ci­sła, biała bluz­ka w de­kol­tem w kształ­cie li­te­ry V. Do­strze­gł­szy to Pod­gaj­na, rzu­ci­ła: – Oczy to ja mam tro­chę wyżej, panie…
Pod­gaj­na, nie wy­po­wia­da­jąc ani słowa, zdo­mi­no­wa­ła umysł bę­dą­ce­go przed sześć­dzie­siąt­ką po­li­cjan­ta.
Ko­bie­ta za­czę­ła pła­kać i znów wy­zy­wać, że ja­kieś skur­wy­sy­ny zro­bi­ły tyle złego, że ksiądz jak dia­ment, złego słowa o nim nie można po­wie­dzieć. Taka tra­ge­dia… Czego nie do­po­wie­dzia­ła, to do­ma­cha­ła rę­ko­ma.
Ubra­ła się w biegu, po­cią­gnę­ła łyk kawy z kubka Marka, choć za chwi­lę tego ża­ło­wa­ła. Znów za­miast zwy­kłe­go mleka od krowy nalał tego owsia­ne­go gówna. Coraz czę­ściej dawał się wcią­gać w te eko­pier­dy. Pod­gaj­na zu­peł­nie tego nie ro­zu­mia­ła. Ko­tlet bez mięsa, mleko z ro­śli­ny, gyros z soi. Choć była bar­dzo po­stę­po­wa, aku­rat w tej kwe­stii po­zo­sta­ła za­twar­dzia­łą kon­ser­wa­tyst­ką
Tak, Ha­li­na na­le­ża­ła do tych, któ­rzy mieli nie­sa­mo­wi­te szczę­ście. Miesz­kać na wsi na­prze­ciw ko­ścio­ła to praw­dzi­wy luk­sus. To świet­ny punkt logistyczno-​obserwacyjny. Nic nie umknie uwa­dze. Tym bar­dziej jeśli się ma ponad pięć­dzie­siąt lat, jest się starą panną lu­bu­ją­cą się we wszel­kich wiej­skich no­win­kach i plo­tecz­kach.
– To niech pan bie­rze te kości pod mi­kro­skop i się cze­goś do­wia­du­je. – Oba­wiam się, że mogę im nawet pod­sta­wić mi­kro­fon lub me­ga­fon, ale one i tak są dość mil­czą­ce.
Nor­mal­nie te te­re­ny były tak opu­sto­sza­łe, że nawet duchy zmar­łych się na nie nie za­pusz­cza­ły.
– Nie spie­szy­ło się wam jakoś spe­cjal­nie – za­uwa­ży­ła La­bo­cha. – Jakoś spe­cjal­nie nie – przy­znał Se­we­ryn. – Za­ry­zy­ko­wa­li­śmy tezę, że trup na razie ni­gdzie nie uciek­nie.
– Mało co mnie już za­ska­ku­je, jeśli cho­dzi o umar­la­ków. To ra­czej ci żywi mają taką zdol­ność.
– Mo­żesz coś po­wie­dzieć czy nie? – drą­żył Ko­na­rzew­ski. – Co to za lu­dzie? Wiesz cho­ciaż, jaka płeć? – Za­sad­ni­czo to już nie lu­dzie, tylko rusz­to­wa­nie. W do­dat­ku ro­ze­bra­ni przed śmier­cią lub po niej, bo nie za­cho­wa­ły się nawet gu­zi­ki. – No niech mnie… – Szczę­śli­wie każdy szkie­let jest dość ga­da­tli­wy, trze­ba tylko orien­to­wać się w dia­lek­cie, któ­rym się po­słu­gu­je. – Pan się w nim orien­tu­je? – za­py­ta­ła pro­ku­ra­tor­ka. Se­we­ryn pod­niósł się i po­pra­wił czap­kę. – O tyle, o ile – od­parł. – Nie mam spe­cja­li­za­cji z oste­olo­gii.
– Ani chybi zro­bi­ła sobie pług ze słów i prze­ora­ła nim całe jego je­ste­stwo.
Miej­sce zda­rze­nia. Naj­pow­szech­niej­szy eu­fe­mizm, jaki wy­na­le­zio­no w świe­cie śled­czych i do­cho­dze­niow­ców. Brzmiał, jakby nie ozna­czał nic, tym­cza­sem za­zwy­czaj okre­ślał wszyst­ko, co naj­gor­sze.
– Wiesz, jacy są chłop­cy. Mówią jedno, myślą co in­ne­go. Czę­sto do­kład­nie na opak. (...) – Czemu? – rzu­ci­ła. – Dobre py­ta­nie, na które całe życie szu­ka­my od­po­wie­dzi. Ale nie znam ni­ko­go, kto by je zna­lazł. – Czemu? – Bo cza­sem trze­ba się po­go­dzić z tym, że męż­czyź­ni robią rze­czy nie­lo­gicz­ne.
– Je­dy­ne, co robi ko­fe­ina, to pro­wa­dzi do wiel­kie­go oszu­stwa, bo blo­ku­je re­cep­to­ry od­po­wie­dzial­ne za od­czu­wa­nie ade­no­zy­ny – pod­jął, od­kła­da­jąc ko­mór­kę. – W efek­cie two­je­mu or­ga­ni­zmo­wi wy­da­je się, że jest jej nieco mniej niż na­praw­dę, a ty czu­jesz się mniej zmę­czo­na. Kiedy jej po­ziom spada.
– Ko­fe­ina nie do­da­je ener­gii. – Za­mkniesz się sam czy mam ci pomóc? – Nie ma jej skąd wziąć – cią­gnął Za­or­ski. – A jed­nak jakoś dzia­ła. – Złud­nie – od­parł. – Każ­de­go dnia twój or­ga­nizm pro­du­ku­je ade­no­zy­nę, zwią­zek che­micz­ny, któ­re­go im wię­cej, tym bar­dziej zmę­czo­na się czu­jesz. W trak­cie snu się z niej oczysz­cza, no chyba że nie po­śpisz za bar­dzo…
– Mi­łość to nie ma­te­ma­ty­ka, Michu. Nie trze­ba się na tym znać. Dwa­dzie­ścia lat z jedną ko­bie­tą nie może cię upo­waż­niać do ta­kich osą­dów, bo każdy przy­pa­dek jest indy… wi… du­al­ny, tak to się mówi?
– Jest coś ta­kie­go jak na­wi­ga­cja w te­le­fo­nie. – W te­le­fo­nie Szwa­gra po­tra­fi się zgu­bić nawet na­wi­ga­cja.
Ko­bie­ty lubią wy­da­wać nie­po­trzeb­nie pie­nią­dze, ale jeśli to samo robią ich mę­żo­wie, to po­ja­wia się drob­ny pro­blem.
– One nigdy nie zro­zu­mie­ją na­szej fa­scy­na­cji samo… – Mój sa­mo­chód to moja świą­ty­nia, Szwa­gier – po­in­for­mo­wał Mi­siek sucho, nie po­zwa­la­jąc mu do­koń­czyć.
Cho­dzi tylko o jego wy­bit­ną zdol­ność do pa­ko­wa­nia się w kło­po­ty. A nawet nie do końca o to… – dodał po głęb­szym za­sta­no­wie­niu. – Tylko o to, że ja­kimś cudem za­wsze do­ty­ka­ją rów­nież mnie. Jakby za­ra­żał mnie ja­kimś wi­ru­sem ka­ta­stro­fo­zy.
– Nic­nie­ro­bie­nie cza­sem jest bar­dziej mę­czące niż praca. – W su­mie mo­żesz mieć ra­cję.
– Mój fa­cet to musi mieć na kon­cie sześć zer... Si­kora znowu nad­sta­wił ucha w stro­nę są­sied­niego sto­lika. Uśmiech­nął się pod no­sem i szep­nął do Anny: – Tylko że to nie bę­dzie jej fa­cet. – A niby dla­czego? – Bo on nie po­trze­buje siód­mego zera. – W su­mie masz ra­cję. – Za­śmia­ła się Woj­tyła. – Tę­pota nie­któ­rych dziew­czyn nie prze­staje mnie za­dzi­wiać.
Nie zmu­sisz ni­kogo, by cię po­ko­chał. Mo­żesz je­dy­nie za­mknąć go w piw­nicy i cze­kać, aż wy­stąpi u niego syn­drom sztok­holm­ski.
– Twój wu­jek to hy­bryda. – Nie ro­zu­miem. – Bie­lecki zmarsz­czył brwi. – Nor­mal­nie. Pół­czło­wiek, pół­głó­wek.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl