@Meszuge wstawił nowy wpis na blogu (jak zwykle ciekawy 🙂), w którym zastanawiał się
Po co czytać książki?
Temat gorący i burzliwy, więc swoje trzy grosze i ja dorzuciłam:
"Ale piękny temat!
A ile w nim pączkujących tematów równoległych (obecnie "na tapecie" mam Michio Kaku i lekko zakrzywia mi percepcję wagą tego, co napisał, więc będę nawiązywać).
Zatem rozważmy przypadki:
- Książka może, ale wcale nie musi być dziełem skończonym - może opisywać coś, co trwa, rozwija się i zmienia w czasie. Wtedy powroty są odkrywcze, uczące, zastanawiające, przynoszące satysfakcję: "Ja miałam, rację, nie on (autor)!" - albo na odwrót. Przykładowo popularnonaukowe (i przykładowo M. Kaku, oczywiście... ).
- Jednak w przypadku, kiedy jest dziełem skończonym, lecz każdy powrót oznacza inny odbiór - taka książka jest świadectwem tego, jak ja sama się zmieniam, jak inaczej reaguję i odbieram zagadnienia, które kiedyś widziałam inaczej. Wtedy jest zapierające dech w piersiach : "Wow! Tak to kiedyś widziałam?". Z reguły to są bardzo osobiste książki - trzymamy je jak skarb (i nikomu nie pożyczamy 😉 ).
- Jak napisała@MLB - powroty mogą być też zawsze takie same. Wtedy mamy legalny narkotyk, albo najzwyklejszą w świecie nostalgię, której przecież nie grzech od czasu do czasu ulegać.
- I na koniec: jeżeli czytam książkę pomimo, że znam zakończenie (i całą treść nawet) - to znaczy, że mam przyjemność przebywania z tym, co autor stworzył: z atmosferą, ciekawym stylem, narracją, która wiedzie mnie w klimaty i miejsca, gdzie mam ochotę poprzebywać. A to znaczy, że powstało coś naprawdę niebanalnego...
Generalnie czytelnicze powroty porównałabym do podróży (w czasie i przestrzeni, ale też i w głąb siebie). Możemy na przykład na wakacje jeździć zawsze w inne miejsce bo chcemy jak najwięcej poznać, zwiedzić, zobaczyć, spróbować - czyli zawsze nowa książka. Ale gdy zdarzy się, że wrócimy w to samo miejsce, okazuje się, że wszystko jest inaczej - wtedy dopada nas zdumienie nad nietrwałością świata (podróż w głąb siebie i dawnego "ja", które widziało wszystko inaczej). Albo wszystko jest tak samo - wtedy cieszymy się, że przy tak wielkiej zmienności wszystkiego, mamy ostoję, gdzie czas nam się zatrzymał, gdy naokoło szaleje cyklon.
Tyle możliwości, a jedna książka - zupełnie jak ukryte wymiary i wszechświaty równoległe... (Nie uwolnię się tak łatwo od Kaku... I na pewno przeczytam jeszcze raz 😃 )."
Co niniejszym, na usilną prośbę
@MLB na blogu swoim zamieszczam 🙂.