Uproszczenia i skróty same w sobie przeżyję, ale nie cierpię: 1) kiedy reżyser wtyka coś bez sensu od siebie (ech, w Hobbicie nie ma romansu, to spiknijmy ze sobą elfkę i krasnoluda, ludziska się wzruszą!), czasem nawet kosztem treści z książki; 2) kiedy uproszczenia i skróty są takie, że filmu się nie da zrozumieć bez przeczytania książki.