Avatar @8dzientygodnia

8_dzien_tygodnia

@8dzientygodnia
Bibliotekarz
42 obserwujących. 6 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat.
blog_8_dzien_tygodnia
Napisz wiadomość
Obserwuj
42 obserwujących.
6 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat.

Cytaty

Chwyta ją za ramiona i lekko nią potrząsa.
- Radzę, żeby zaczęła pani mówić! Bo wpadła pani w gówno i jak pani mi nie pomoże, z przyjemnością zanurzę w nim panią po szyję! Czy to jasne?
William często się zastanawiał, jak to jest: być na progu śmierci. (...)
Teraz wie.
Czuje się tylko strach.
Czuje się tylko ból. Straszliwy ból w głębi żołądka.
Jakby się było dzieckiem, które w ciemnościach woła swoją matkę.
Dom uderza w nas w najmniej spodziewanej chwili, prawda? Jak gdyby znał wszystkie nasze słabe punkty i uderzał w nie raz za razem...
Powiedział "łebska" takim tonem, jaki dominował podczas większości rozmów o Caroline; wiedziałem, że był to z grubsza eufemizm na "brzydką".
Pjongjang przypomina Xandu -miasto, które karmiło się niewolniczą pracą reszty kraju. Był chciwym, krwiożerczym potworem i czasami chciałam, żeby po prostu poszedł z dymem.(...) Jednak było to miasto, które aż do śmierci śniło się mojej babci. Był to dom moich studentów, miasto nadziei dla wszystkich Koreańczyków z Północy. Marzyli tylko o tym, żeby się tu dostać, bo tu włączano prąd, tu jeździły samochody, tramwaje i autobusy, tu można się było otrzeć o cywilizację.
Nie uważałam Pjongjangu za piękny. Było to miasto monotonne, ponure, pewne betonowych budynków i ludzi w łachmanach, którzy wyglądali na zagłodzonych. Ale to nie fizyczne cechy Pjongjangu sprawiały, że wydawał mi się brzydki, tylko to, czego był symbolem.
Wzajemna lojalność partnerów wydawała się nieograniczona, dlatego ich zdolność zmieniania sojuszy z dnia na dzień sprawiała dziwnie bezduszne wrażenie. Także łatwość, z jaką przychodziło im wykonanie rozkazu, żeby natychmiast zostać czyimś najlepszym przyjacielem, wydawała mi się nienaturalna.
Między jednym romansem, a drugim, kiedy czuł przypływ skruchy, dziadek niechętnie odprowadzał ją (babcię) do kościoła, zawsze deklarując, że nikt nie zobaczy Gwangsam Kima, potomka wielkich konfucjańskich uczonych, w miejscu publicznym z Biblią pod pachą. Starannie owijał więc Biblię swojej żony gazetą i niósł ją aż do progu kościoła, którego sam nigdy nie przekroczył.
Chciałam wierzyć, ze śmiercionośny głód, który najwyraźniej zwichnął mieszkańców Korei Północnej zarówno pod względem emocjonalnym, jak i fizycznym, na niektóre dzieci nie miał absolutnie żadnego wpływu.
Można by przypuszczać, że człowiek w końcu zaczyna się hartować. I tak też było. Przyzwyczaił się do przypadkowych okaleczeń, do przemocy w postaci walki, do użycia noża w celu uśmiercenia czy do rytualnych szaleństw. Ale nie do czegoś takiego. Do okaleczeń, po których widać, co sprawca chciał osiągnąć. Do fizycznego bólu i rozpaczliwego lęku ofiary, świadomej, co się dzieje. Do seksualnej przyjemności i wyrafinowanego zaspokojenia zabójcy. Do szoku, do desperackiej bezradności i do mdłości tych, którzy znajdują okaleczone ciało. Czy w tym przypadku zabójca osiągnął to, czego chciał?
Syreny wznosiły się opadały ponad szumem głosów płynących z radia w telefonie. Już byli w drodze - ludzie w mundurach, posiadający autorytet i prawo pierwszeństwa przejazdu, ale działający bez celu i sensu. Wiedzieli jedynie, że mają się śpieszyć, bo jeśli nie zdążą, stanie się coś strasznego.
Nawet gdybyśmy coś sobie przyrzekli, byłyby to jedynie słowa. Ale ja byłam pisarką. Wierzyłam w słowa, choćby tylko maskowały niepewność upływającego czasu.
Słyszał, że w muzeum wystawiono mercedesa z solidną ludzką kupą w miejscu gwiazdki na masce. Niech i tak będzie. Dla niektórych symbolem statusu są regularne wypróżnienia. Inni potrzebują najdroższego mieszkania, najnowszego samochodu albo największego jachtu, żeby się dobrze czuć. No i są jeszcze tacy (...) którzy pragną mieć absolutnie wszystko: władzę, ale bez poczucia obowiązku. Uznanie i szacunek, lecz przy zachowaniu anonimowości pozwalającej na swobodne ruchy. Rodzinę zapewniającą bezpieczne ramy, dzięki którym przekażą dalej swoje geny, lecz również nieograniczony dostęp do seksu poza czterema ścianami domu. Mieszkanie i samochód. Oraz zdrową kupę.
-... jeśli tylko człowiek jest w stanie wyobrazić sobie jakieś zboczenie, to z pewnością na świecie jest ktoś, kto je ma. -Oczywiście, wszystko istnieje. Albo się pojawi. Nasza seksualność to kwestia myśli i uczuć, a one właściwie nie mają granic.
To była ona. Już wychodziła. Wzrokiem lekko zawadziła o niego, ale udała, że go nie widzi. Czasami tak się jej zdarzało. Może dlatego, że rozmowa nie za bardzo im się kleiła (...). Takich sytuacji unikali oboje już w młodości. On dlatego, że zaczynał się pocić, serce mu waliło, a później zadręczał się głupotami, które powiedział i mądrymi celnymi uwagami, których nie powiedział. Ona, ponieważ... Cóż, przypuszczalnie dlatego, że on się pocił, serce mu waliło i albo się nie odzywał, albo gadał głupoty.
-Coś nowego?- spytał Bellman (...).
Wcześniej jego niemal dziewczęca uroda mogła kojarzyć się z lalusiowatością, a zatem z pewną słabością. Ale klapka na oku, która oczywiście mogłaby wyglądać teatralnie, działała przeciwnie. Dawała wrażenie siły: oto mężczyzna, który nie pozwoli się zatrzymać tylko dlatego, że stracił oko.
Liv nie tolerowała niuansów; dla niej coś było czarne albo białe. Zrozumienie, zapomnienie, przebaczenie nie leżały w jej naturze. Jej naturą była nieugiętość. Sądzić- to potrafiła. Oddzielać dobrych od złych, przyjaciół od wrogów. Jak w tym słynnym powiedzeniu: Jeśli ktoś nie jest ze mną, to jest przeciwko mnie. W stosunkach z Liv trzeba było wybrać obóz. W przypadku pomyłki człowiek nie miał drugiej szansy.
- A wy, dzieciaki? Czy wy nie macie nic do ukrycia? Czy wasze życie jest jak kryształ, żadnych sekretów? A może jednak są rzeczy, które wolelibyście zachować dla siebie? Których się wstydzicie. Których za żadne skarby świata nie chcielibyście ujawnić przed waszymi kumplami, przed dziewczyną, przed rodzicami albo przed klasą. Nie musicie odpowiadać, przecież wiem.
Taki był ten, którego szukaliśmy: cień, wciąż bliski, nigdy daleki, nieprzewidywalny. Zrodzony z głębi naszych lęków i tajemnic.
Rezygnacji z siebie służy ścisły zakaz rozwijania w sobie osobistych uczuć do innych i kontrola myśli, które mogłyby prowadzić do grzechu. Wreszcie rezygnacji z siebie służy poświęcenie się bez umiaru, do którego zachęcane są siostry swoim rozkładem obowiązków, niepozostawiającym czasu na odpoczynek.
Jezus był przeciwny przysięgom- zawsze wynikającym z leku, a nie ufności w Boga.
U nas (w Polsce) sióstr się nie docenia, pomiata się nimi i przestawia jak pionki na szachownicy. Nie można być sobą, podjąć żadnej decyzji. Przełożone rządzą twardą ręką, w dawnym stylu, nie licząc się ze zdaniem innych.
W zakonie każdy (...) musi zbudować swoją relację z Bogiem. Boga nie widać. Bóg nam nie da pokuty. Trzeba się z Nim ułożyć, odnaleźć Go w swojej pracy, służbie. (...) Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit. Ich dramatem jest, że przy tak ogromnej dbałości o spełnienie zewnętrznych wymagań nie mają już przestrzeni na życie duchowe. Nie starcza im sił i czasu na zaangażowanie w relację z Bogiem, relację mało uchwytną, której nie da się rozliczyć.
Ja też nie chcę spowiadać sióstr (...). nie dokonam żadnej zmiany. Nie mam na nic wpływu. Orka na ugorze. Dlaczego? Wolność to istota chrześcijaństwa. Jeśli im będę o tym mówić, postawię je wobec ogromnego dylematu: przestrzegać ślubu posłuszeństwa czy iść za głosem sumienia. A głos sumienia zaraz wyprowadzi je z zakonu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl