Jesteście ciekawi, jak potoczyły się dalsze losy bohaterek mazurskiej wsi Pietruchy? Pomiędzy czytaniem pierwszego i drugiego tomu "Znaki życia" postanowiłam chwycić inne książki i zrobić sobie małą przerwę. Musiałam ochłonąć, pomyśleć. Żadna z tych trzech bohaterek nie miała łatwego życia. Byłam ciekawa czy cokolwiek u nich się zmieniło na lepsze.
Powróciłam na Mazury pooddychać świeżym, wiejskim powietrzem. Zajrzałam do Sylwii, no cóż, ona nadal zmaga się z bólem. Postanawia wyjechać do Szwecji i zrobić mężowi niespodziankę. Odwiedza Mariana i doznaje szoku. Po powrocie do Polski poznaje przyczynę bólu głowy. Malwina ma prorocze sny. Bez skutku próbuje pozbyć się Błażeja z domu. Jak to jest, że samodzielna, przedsiębiorcza, zorganizowana i porządna kobieta jest traktowana przez męża jak służąca i niewolnica? Wiktoria pomimo tego, że w jej domu jest głośno i gwarno to czuje się rozbita i osamotniona. Nadal wszystko spoczywa na jej barkach. Trzy różne kobiety, samotne, niemogące liczyć na wsparcie najbliższych. Robią wszystko, aby zadowolić bliskich. Siebie i swoje potrzeby spychają na dalszy plan. Bo jakoś to będzie. Pewne wartości, czyli wzorce wynosimy z domu rodzinnego. Mamy w głowie wręcz zakodowane, że w naszym domu to działało tak, a nie inaczej i sami nic nie będziemy zmieniać. Nakłada się dzieciom do głowy, że nikomu przeszkadzać nie wolno, a dziewczynie to już w ogóle nie uchodzi. To, w jaki sposób traktują się w naszym domu rodzice nawzajem, ma wpływ na to, jak my będziemy traktować naszych partnerów. Tego, co się dzieje w domu, nikt nie widzi. Grunt to się przed ludźmi pokazać. Jak myślicie, czy jeżeli rodzice w dzieciństwie nie okazują nam uczuć, to czy my jako dorośli będziemy tak samo bezdusznymi istotami wobec naszych dzieci? W II części autorka sporo uwagi poświęca Malwinie. To jest kobieta, którą szczerze podziwiam. Ona doznaje krzywdy i ani przez moment nie myśli o sobie tylko o zwierzętach czy mają co jeść i pić. Kibicowałam jej z całych sił i z niedowierzaniem kręciłam głową, widząc, na jakie próby wystawia ją los. To, co ją spotkało, dla mnie było niepojęte. Jeden z mężczyzn przedstawiony w tej książce to typowy samiec alfa gotowy pozbawić żonę środków do życia, upokorzyć ją i udowodnić jej, że jest nikim.
Czytałam i wszystko we mnie kipiało. Jak można komukolwiek dać przyzwolenie na takie traktowanie drugiej osoby, to po prostu w głowie się nie mieści. Najprościej byłoby stwierdzić, że kobiety w tej powieści są naiwne. Nic bardziej mylnego. Każda z nich wiele przeszła i ma jakąś granicę wytrzymałości. Czytając pierwszą część "Znaków życia" myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Byłam w błędzie, bo w drugiej części autorka się "rozkręciła" i nawet nie przebierała w słowach. Napisanie takiej powieści to nie jest "bułka z masłem" tutaj trzeba mieć albo doświadczenie w temacie, albo być bardzo dobrym obserwatorem.
Wioletko dziękuję za kolejne emocje, jakich dostarczyła mi Twoja powieść. Cieszę się ogromnie, że dwie kolejne Twoje książki czekają na mnie na półce.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji z piękną dedykacją.
Polecam!