Nie ma nic silniejszego niż siostrzana miłość, czego dowodem jest Daniela, Dorota oraz Dominika. Przez lata wspierały się wzajemnie, nie mogąc liczyć na wiecznie zabieganą matkę, której głównym celem był wyłącznie rozwój swej kariery aktorskiej, nie zaś dziewczynki. Przez czternaście lat to właśnie Daniela, jako najstarsza, zastępowała rodzicielkę młodszym. To do niej biegły ze wszystkimi problemami, jej zwierzały się z miłosnych rozterek.
Ta jedna noc zmieniła wszystko. Noc, przez którą nierozłączne do tej pory siostry musiały porzucić się wzajemnie i wyruszyć w szeroki świat, by uciec z domu rodzinnego. Przez te wszystkie lata bały się nawet ze sobą kontaktować. Do czasu, aż otrzymały informację o tragicznej śmierci ich matki. Wreszcie mogły ponownie się spotkać, szczególnie, że prawnik głowny rodziny wezwał ich na odczytanie testamentu.
I tutaj po raz kolejny dochodzi do głosu złośliwość kobiety, która przez wzgląd na więzy krwi była ich matką. Dziewczęta, owszem, dostaną spadek (czyli ranczo), jeżeli... w ciągu roku doprowadzą je do dawnej świetności. Szkopuł w tym, że nie mogą zatrudnić frmy budowlanej ani nikogo, kto wykonałby potrzebne prace za opłatą - wszystko muszą zrobić same. Nieoczekiwaną pomoc oferuje mężczyzna, który przedstawił się jako doradca, a może wręcz przyjaciel zmarłej. Pytanie tylko, czy Daniela, Dorota i Dominika naprawdę mogą mu ufać... w końcu jeśli dziewczynom się nie powiedzie, to on otrzyma spadek.
Czy istnieje możliwość, by w tak krótkim czasie, jedynie przy pomocy własnych rąk trzy niemające pojęcia o remontach dziewczęta dały radę odnowić ranczo?
Chociaż jako czytelnik zdecydowanie bardziej skłaniam się ku mocniejszym historiom, to raz na jakiś czas lubię na chwilę się oderwać i sięgnąć po coś, co thrillerem lub horrorem nie jest. Tym razem padło na najnowszą powieść pani Katarzyny Michalak. W przeciągu kilku lat zdarzało mi się niejednokrotnie sięgać po jej twórczość, jednak zazwyczaj było nam nieco nie po drodze. W tym wypadku moją uwagę przyciągnęły główne bohaterki, a raczej łącząca je więź. Sama mam siostrę, dla której zrobiłabym wiele. Ciekawa więc byłam, czy historia o Danieli, Dorocie i Dominice poruszy we mnie jakąś czułą strunę.
Tak, pani Michalak potrafi pisać o emocjach. Może nie doznałam specjalnego wstrząsu, aczkolwiek relacje między siostrami zostały bardzo dobrze oddane. Wręcz chwilami czułam, jakby to była moja rodzina. Drugim plusem jest fakt, iż historia jest tak przejrzysta i nieskomplikowana, że Trzy siostry... czyta się dosłownie na raz. Spędziłam przy niej kilka godzin, bez specjalnego skupiania się na biegu wydarzeń, a ostatecznie i tak wiedziałam, o co chodzi. Idealna propozycja na wieczorny relaks z książką.
Jak już wspomniałam, z jednej strony ta nieskomplikowana fabuła to plus, gdyż pozwoliła mi na oderwanie myśli od spraw dnia codziennego, z drugiej... czuję niedosyt. Niczego nie musiałam się zbytnio domyślać, bo większość została podana czytelnikowi na tacy. Rozwiązanie pozostałych tajemnic można było łatwo wydedukować, tak jak i przewidzieć dalsze kroki bohaterów powieści. Początkowo myślałam też, że ten tom będzie w większości przeznaczony historii Dominiki, najmłodszej, zwanej przez resztę Iskierką. To właśnie ona - jako nieletnia - na czas rozłąki z siostrami trafiła do katolickiej szkoły z internatem. Jednak tom rozpoczynający serię traktuje w równej mierze o całej trójce.
Grono fanów twórczości pani Michalak jest jawnym dowodem, że autorka pisać potrafi i robi to dobrze. Dla mnie jej najnowsza propozycja była w porządku, aczkolwiek nie sprawiła, bym od tego momentu nałogowo sięgała po jej książki. Zapewne z ciekawości o los sióstr będę śledzić tę serię. Myślę, że Trzy siostry mogę polecić każdemu, kto potrzebuje odrobiny wytchnienia, także od cięższych lektur.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Znak JednymSłowem :)