Twórczość Ani poznałam przy okazji słynnego Wojciecha Bieleckiego, którego pokochałam całym sercem. Tak, nadal mam do nadrobienia pierwszą serię, którą wydała. Leży na półce, dojrzewa. Ale dziś nie o tym.
Tym razem na piedestale staje mój kolejny książkowy mąż, którego Autorka wykreowała. Od razu powiem, że nie będzie to tylko główny bohater, bo kolejni są...uff! Moje myśli znów gdzieś pognały! Przepraszam!
"Przypomnij mi, kim byłeś", czyli znakomita książka, którą powinniście przeczytać.
Nasza bohaterka ma dwadzieścia cztery lata. Poznajemy ją w trudnym momencie, uległa poważnemu wypadkowi, w wyniku którego straciła pamięć. Życie nabrało nieoczekiwanego obrotu i trzeba je jakoś uporządkować. Nie wyobrażam sobie, jak musi czuć się osoba, która otoczona jest skaczącymi wokół niej, znającymi ją ludźmi, gdy sama ma w głowie całkowitą pustkę.
Przy jej boku stoi narzeczony, Hamilton Nielsen. Chce zrobić wszystko, żeby Abigail wróciła pamięcią do niego, żeby mogli sobie poukładać życie. Przeszkodą staje się jednak pewna oporność bohaterki. Mimo gestów Hamiltona, nie jest ona w stanie poczuć tego, co powinna, bo przecież czuła to wcześniej, prawda? Byli zaręczeni. Dlaczego więc jej serce i głowa zostają pobudzone przez kogoś innego, nieosiągalnego, zakazanego?
Zachary jest starszym bratem Hamiltona. Trzynaście lat starszym od naszej Abi. W dodatku jest całkowitym jego przeciwieństwem. Mężczyzna jest bardzo zamknięty w sobie, a do tego mało sympatyczny. Jednak w tym wszystkim tak bardzo urzekający, a fakt, że również zakazany (przecież jest bratem narzeczonego, no i szefem bohaterki), czyni go jeszcze bardziej...w zasadzie po prostu bardziej. To mówi wszytko.
Ania ponownie udowodniła, że potrafi pisać wyśmienicie. Nie można Jej odebrać stylu, który osiąga niezwykle wysoki poziom. Przez książki, które pisze, możecie zatracić się w czasie, ponieważ pochłaniają bez końca. PMKB czytałam pierwszy raz na wattpadzie, więc miałam dostęp do pojedynczych rozdziałów. Teraz uczciwie Was ostrzegam, że mając przed sobą całość, czyli naszą cegiełkę, która ma ponad czterysta pięćdziesiąt stron, czas przestanie mieć znaczenie. Będziecie przewracali kartki, żeby jak najszybciej poznać rozwiązanie intryg, które opisała Ania. Razem z bohaterami będziecie chcieli dążyć do odkrycia tego, co skrywa ich przeszłość, jakie tajemnice im towarzyszą.
Wspomniałam już o tym, że Zachary jest starszy od Abigail. Jak wiecie, age gap jest i chyba już zawsze będzie, moim ulubionym motywem w książkach. To kolejny ogromny plus tej historii. Mnie zawsze dodatkowo podkręca.
Kolejny, czyli motyw amnezji został potraktowany w bardzo naturalny, prawdziwy sposób, a sam fakt przywracania wspomnień opisany tak, aby każde z nich we właściwym czasie trafiło w odpowiednie miejsce. Nic tu nie zostało wepchnięte na siłę.
No, poza sugestiami narzucanymi przez niektórych bohaterów na temat tego, jak ma wyglądać życie Abi, ale te złe emocje już powoli opadły.
Sama kreacja postaci, tych głównych, ale i drugoplanowych zasługuje na brawa (tak właśnie je biję). Bohaterowie są bardzo charakterystyczni, każdy z nich zupełnie inny, a wszyscy razem tworzą emocjonalną mieszankę i sedno całej historii. Niektórzy są swoim wzajemnym uzupełnieniem, macie ochotę ich przytulić, pocałować, no ewentualnie zrobić z nimi dużo więcej 😈 Innych chce się wyciągnąć i odstawić do kąta, albo spoliczkować, albo zrzucić z balkonu... przynajmniej z piętnastego piętra. Będziecie wiedzieć co, z kim zrobić.
Jak wspomniałam, książka przeznaczona jest dla wszystkich czytelników powyżej szesnastego roku życia. Faktem, dla którego tak jest są oczywiście sceny erotyczne, które się tu pojawiają. Ta chemia, która istnieje między bohaterami, to napięcie, które im towarzyszy, ten ogromny pociąg do zakazanego. Uff, na samą myśl znów robi mi się gorąco. Ania potrafi sprawić, że fikcyjny mężczyzna staje się uczestnikiem w kobiecych wizjach. No tak, Zachary Nielsen 🥵
Poza samym faktem wyśmienitej lektury, będziecie mogli zagłębić się w nią również, jeśli chodzi o przemyślenia. PMKB to książka, dzięki której dostrzeżecie, że warto kierować się przeczuciem, a nie tym, co narzucają nam inni. W niektórych aspektach warto postawić na samych siebie, zaufać własnej intuicji. Osoby, które wywierają na nas presję nie są dla nas zawsze odpowiednie. To ci, którzy stoją z boku, przyglądają się, dają nam popełniać własne błędy, ale są obok po to, by nas wesprzeć, dają nam najwięcej siły. To dzięki nim, łatwiej jest nam odnaleźć właściwą drogę.