"-Światła września - odpowiedział Ismael, kiedy zaczęli opływać cypel. - Legenda, powiedzmy, że to legenda, głosi, iż wiele lat temu, pod koniec lata, kiedy odbywała się doroczna, kończąca sezon maskarada, ludzie ujrzeli kobietę w przebraniu, która wsiadła w porcie na jacht i odbiła od brzegu. Niektórzy utrzymują, że miała na wysepce potajemną randkę z kochankiem, inni twierdzą, że uciekła, popełniwszy jakąś straszliwą zbrodnię. [...] Jej twarz zakryta była maską. Podczas gdy płynęła przez zatokę, rozpętała się gwałtowna burza, która zniosła łódź w stronę skał. Łódź się roztrzaskała, a tajemnicza kobieta bez twarzy utonęła. Jej ciała nigdy nie odnaleziono. Parę dni później morze wyrzuciło na brzeg zniszczoną maskę. Od tamtej pory ludzie gadają, że w ostatnie dni lata, o zmierzchu, na wyspie pojawiają się światła..."
Paryż 1936 roku. Kiedy w sali nr 14 szpitala Saint George życie Armanda Sauvelle'a gaśnie cicho w mroźny zimowy poranek, jego żona Simone oraz dwoje dzieci Irene oraz Dorian nie przypuszczają jak dalej potoczyć się może ich życie. Początkowo rzeczywistość przestawia się bardzo ponuro. Armand pozostawił długi a wierzyciele, jak tylko odszedł z tego świata zaczęli ustawiać się w kolejce po ich spłatę.
Pojawia się jednak światełko nadziei. Oto w małym miasteczku Błękitna Zatoka, leżącym na północnym wybrzeżu, zamożny wynalazca i fabrykant zabawek poszukuje ochmistrzyni, która zająć się ma zarządzaniem jego rezydencją Cravenmoore. Simone okazuje się kandydatką idealną i latem 1937 roku wraz z dziećmi wyrusza do Normandii, by tam zacząć życie na nowo.
Rodzina Sauvelle zamieszkuje w Domu na Cyplu, wzniesionym na klifie, po drugiej stronie lasu Cravenmoore. Simone, Irene oraz Dorian zostają ciepło przyjęci przez społeczność Błękitnej Zatoki, bardzo szybko stając się jej nieodłącznym elementem. Pracodawca Simone - Lazarus Jann okazuje się zaś człowiekiem życzliwym i pełnym troski. Wydawać by się mogło, że czeka ich zwyczajne życie na francuskim wybrzeżu.
Jedynie Cravenmoore, ogromna rezydencja Lazarusa Janna, zdaje się być miejscem niesamowitym, wręcz magicznym i budzącym jednocześnie dziwny, podskórny lęk. Jakby coś się kryło w tej dziwnej, zamkowej niemal budowli. Przepełniona jest ona mnóstwem mechanicznych stworów, które tworzy fabrykant zabawek. Ich wszechobecność i zachowanie mrożą krew w żyłach odwiedzających Cravenmoore gości.
Kiedy pewnej sierpniowej nocy dochodzi do tajemniczego morderstwa okazuje się, że rzeczywiście coś strasznego czai się w nieskończonych korytarzach i pokojach Cravenmoore. Irene i jej przyjaciel Ismael postanawiają rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci. Czy są gotowi na to, co czai się, gdy zapadnie mrok? Czy poznają prawdę o zagadkowych światłach września?
Światła września to trzecia powieść Carlosa Ruiza Zafona. Zaliczana jest do kategorii literatury młodzieżowej. Mogę jednak zgodzić się z autorem, że również dorosły czytelnik odkryje w niej lekturę dla siebie.
Powieść czyta się szybko. Zagadka wciąga a uczucie niesamowitości, tajemnicy i grozy jest wręcz namacalne.
Język powieści jest bogaty i barwny. Carloz Ruiz Zafon za pomocą słowa zręcznie buduje magię przedwojennej Francji. Tworzy niemal sielankowy obraz nadmorskiego miasteczka i jednocześnie przeciwstawia jemu ponury świat cienia i ciemności. Ciemność nie jest jednak abstrakcyjna tak, jak nie jest abstrakcyjne zło. To coś, co siedzi w każdym człowieku i w sprzyjających warunkach bezbłędnie potrafi wyczuć, gdy może dojść do głosu. I to chyba główne przesłanie powieści Zafona. No cóż powieść dla młodzieży powinna mieć swój ukryty sens i czegoś nauczyć.