Książka Zafóna to dowód na to, że można napisać ciekawą powieść YA bez zbędnej tandety, infantylnych i nijakich bohaterów, a historia nie musi się ograniczać tylko do nieszczęśliwej czy trudnej miłości głównych bohaterów. Poza tym pisarz udowadnia, że można opisać to uczucie z lekkością i realizmem, lecz bez zbędnych, naburmuszonych słów. To taka miłość, która wywołuje przyśpieszone bicie serca, motyle w brzuchu i delikatne zaciekawienie drugą osobą. To uczucie, które sami dobrze znamy i które lubimy wspominać, a wspomnienia te zawsze przywołują na nasze usta zabłąkany uśmiech i zapalają iskierki dawnej radości w oczach.
"Światła września" to trzecia, napisana z myślą o młodym odbiorcy, książka Zafóna. Dla mnie to pierwsze zetknięcie z twórczością pisarza. Celowo nie sięgnęłam po jego najbardziej znane powieści - "Cień wiatru", czy "Gra anioła" - chciałam poznać Zafón sprzed okresu bycia sławnym i sprawdzić, czy przekona mnie bym sięgnęła po bestsellery, jakie wyszły spod jego pióra.
Historia przedstawiona w "Światłach września" rozgrywa się głównie w 1937 r. Nastoletnia Irene Sauvelle, wraz z owdowiałą matką Simone oraz bratem Dorianem, przenosi się z Paryża do Normandii. Zamieszkują w małym miasteczku Błękitna Laguna, gdzie jej matka podejmuje pracę jako ochmistrzyni u ekscentrycznego i tajemniczego wynalazcy i fabrykanta zabawek Lazarusa Jann`a. Ten wyjazd odmieni ich życie, a rezydencja Lazarusa, Cravenmoore, na zawsze pozostanie w ich pamięci. Hannah, młoda i gadatliwa mieszkanka Błękitnej Laguny, będąca także kucharzem w rezydencji, szybko zaprzyjaźnia się z Irene i wtajemnicza ją w życie miasteczka. Sprawia też, że w życie Irene wkracza Ismael, kuzyn Hannah. Między młodymi ludźmi rodzi się uczucie. Niestety sielankę zakłóca morderstwo i mroczny sekret, którą kryje Cravenmoore i przeszłość fabrykanta zabawek. Zło przyczajone w zakamarkach tajemniczego domu wydostało się na wolność, by siać zniszczenie i śmierć. Irene i Ismael zostają zmuszeni by stawić mu czoło. Ruszają by pośród labiryntu świateł i cieni odkryć skrywane sekrety.
Cała książka przesycona jest tajemniczością. Groza snuje się w niej delikatnie niczym mgła. I jak ona, gęstnieje coraz bardziej, przesłania rzeczywistość, ale i odsłania czasami zupełnie znienacka niektóre jej elementy. Tylko, że wtedy zyskują one nowy obraz, a nasze spojrzenie na nie zmienia się. Widzimy je w nowym świetle, dostrzegamy to, czego dotąd nie zauważaliśmy albo nie chcieliśmy zauważyć. Jest stary dwór, nieznane zagrożenie, strach obezwładniający ciało i umysł, karykaturalne i zarazem przerażające automaty wypełniające Cravenmoore, dziwne wycinki ze starych gazet i tajemnicze listy z Berlina. Są elementy horroru i fantastyki, delikatna nutka romantyzmu, fatum ciążące nad człowiekiem oraz lekki mistycyzm. Wszystkie te elementy, które budują nastrój w powieści oraz sposób prowadzenia fabuły przez Zafóna przywodzą mi trochę na myśl dawne powieści grozy. Pisarz w swojej książce buduje napięcie krok po kroku, dzięki czemu czytelnik jest w stanie ciągłego zaciekawienia i nie nudzi się w trakcie lektury. Postaci stworzone przez Zafóna są realistyczne i wielowymiarowe. To osobowości. I choć "Światła września" nie są książką idealną, to są bardzo dobrze napisane i sprawiły, że mam chęć na więcej prozy Hiszpana.