Po świetnych reportażach zawartych w "Odwaga jest kobietą" byłam pewna, iż kolejna publikacja należąca do serii, będzie spisana przez te same reporterki (lub ich część). Tymczasem zaskoczeniem jest męski punkt odniesienia do tematu winy, bo jak sama pani Ewa Wołkanowska-Kołodziej we wstępie zaznacza, inaczej do tematu podeszłyby kobiety. Zrozumienie, że nie jesteśmy idealne, przez inne kobiety, będzie naturalną reakcją, ale mężczyźni mogą dać tu niespodziewane podsumowanie pewnych naszych zachowań. Czy publikacja przez to traci? Jest zdecydowana różnica w odbiorze jej treści w porównaniu z poprzednio przeczytanym przeze mnie zbiorem reportaży. Właściwie najlepszą możliwą kompilacją dla tego typu zbiorów reportaży opatrzonych głównym motywem byłoby zawarcie artykułów redakcji kobiet i mężczyzn.
Ponoć jesteśmy dziećmi jednego boga, a Marek Łuszczyna prawi o bogu naszym i waszym, o różnych kulturach, które nie tylko ścierają się, ale wręcz wykluczają pogodzenie inności na swoim terenie. W Polsce katoliczka, w Pakistanie muzułmanka.
Co dzisiaj przekonuje polskie kobiety do wyboru na męża człowieka o diametralnie innej mentalności i podejściu do życia? Właśnie to, że są zdecydowanie inni od naszych chłopaków. Tak jak w przypadku nastoletniej Agnieszki, bardziej się starają, są trzeźwi(!), potrafią rozmawiać i prawić komplementy, które w sumie też są utartą gadką chłopaków ze Wschodu. To co robią robią po prostu w sposób odmienny, nie szarżują, pragną rodziny, nie zabawy przez co wydają się wręcz idealni. Teoretycznie nie muszą się starać, bo dają to, czego dziewczyna potrzebuje, a że ta nie zwraca uwagi na to kim on jest, w jakiej kulturze wyrósł, to już nie jego wina. To ona nie widzi oczywistych konsekwencji takiego związku. Dla mężczyzny wszystko jest zrozumiałe: skoro się godzi żyć z nim, to w zgodzie z obyczajami plemiennymi obszaru, z którego pochodzi, a prawo szariatu jest nieubłagane. Kobieta jest winna i zasługuje na śmierć, jeśli rozmawia z innym mężczyzną, jeśli zostanie zgwałcona przez kogoś spoza rodziny, nie godzi się na zakrywanie głowy i twarzy, wyraża chęć odejścia od męża lub podejmie próbę ucieczki od życia wedle pakistańskiego modelu rodziny.
Jak mawiają Pakistańczycy: "kobieta jest piękną rzeczą" i jak rzecz jest przez nich traktowana. Artykuł Łuszczyna otwiera oczy, szczególnie tym, które ślepo wierzą w miłość i moc wywierania zmian na swoim partnerze, nie biorąc pod uwagę pewnych prawideł środowiska, do którego jesteśmy przypisanie i głęboko zakotwiczeni.
Daniel Flis przywołuje obraz rodziny, gdzie najważniejszy głos należy do matki. Ale bynajmniej nie tej ciepłej osóbki dbającej o domowników, a osoby, która wszystkich ustawia i na co dzień obdziela swą kołtuńską przemową. Flis w sposób realistyczny i dynamiczny przedstawia losy pewnej rodziny, gdzie jej członkowie, każde na swój sposób, muszą radzić sobie z agresywną kobietą trzymająca ster w swych rękach i panoszącą się nawet w życiu dorosłych dzieci. Kobieta, która nie rezygnuje z manipulacji by osiągnąć swój cel, by nawet w kwestiach mało istotnych postawić na swoim. Jest jak pirat na morzach rodzinnej egzystencji podporządkowującej sobie całkowicie wszystkich albo jak gangster, bo z tej mafii nie mogą się wypisać nawet dzieci żyjące na swoim. W ramach przetrwaniania można albo godzić się na taką władzę dla świętego spokoju lub zerwać więzi, które wiążą nas jak kajdany z toksycznym osobnikiem.
Grzegorz Szymaniak powołuje do życia sprawę jeszcze sprzed I wojny światowej, gdzie kobietę oskarżono o zamordowanie nastolatki. Czy są ku temu wiarygodne przesłanki czy nie, los kobiety niejako z góry ustalony wiedzie ścieżką ku izolacji, odebraniu również dziecka, które rodzi się w więzieniu. Przedstawiona relacja jest dla mnie mało obrazowa, choć są tu fragmenty dokumentacji sądowej, protokoły przesłuchań oraz cytaty z wypowiedzi rodziny. Brak jakiejkolwiek konkluzji ze strony autora. Po prostu zebrał, przeredagował w skrócie o sytuacji sprzed lat i na tym koniec. Dla mnie to zupełnie bezużyteczny tekst.
Kamil Bałuk kreśli historię związku dwojga, niezbyt dobranych, młodych ludzi. Mają diametralnie inni cele życiowe, odmienne oczekiwania i są jakby z rożnych bajek, a jednak są ze sobą ze względu na "dobry seks".
Na końcu trudno mi było ocenić, które z nich mogło być bardziej zaangażowane. Jednak ostatecznie wydaje mi się, że żadne z nich nie potrafi się na tym etapie życia zaangażować w związek. Tylko czy to na pewno tylko kwestia czasu, czy raczej osobowości i umiejętności dawania innym czegoś z siebie bez ciągłego oczekiwania na odwzajemnienie? Bałuk swoim sprawnie zredagowanym tekstem daje wiele do myślenia na temat podejścia do drugiego człowieka, nie tylko w oparciu o związek miłosny, ale wszelki możliwy, jaki może nawiązać się miedzy ludźmi. Zaczynamy zastanawiać się na ile układ koleżeński, pracowniczy czy każdy inny narażony jest na wykorzystywanie drugiej strony wyłącznie dla naszych potrzeb.
Marcin Kołodziejczyk maluje kolejny obrazek szarej polskiej rzeczywistości, w który uwikłana jest rusycystka-emerytka i jej kilkanaście kotów. Kobieta, która wiele w swoim życiu przeszła i na skutek pewnych wydarzeń nie mogła mieć własnych dzieci, więc w końcu zaczęła poświęcać swój czas i energię bezdomnym zwierzętom. Jednak to, co jeden uważają za bezinteresowną pomoc inny odbierają jako krzywdę, bo przecież kot to brutalne zwierze i specjalnie biega po mieszkaniu, by lokatorom z dołu zakłócać spokój po ciężkim dniu pracy. Rusycystka zgrzeszyła: kiedyś ucząc i pomagając dzieciom w szkole, dziś przygarniając parę kotów. Kara musi być!
Artykuł Tomasza Wysockiego jest jak kalejdoskop złożony z tylu barw ile historii przynosi życie. Poruszamy się tu w obrębie damsko-męskich relacji, lub ich braku oraz wiecznym oczekiwaniu na spełnienie, że trafimy na dobrego, uczciwego człowieka, który będzie potrafił realizować wspólnie życiowe plany. To spojrzenie na kobiety silne, zaradne, które do przybijania gwoździa nie poproszą mężczyzny, nie sa kalekami i nie chcą też zadowalać się byle czym, układając sobie życie z jakimś skrytym nałogowcem, byleby tylko był facet w domu. W takich sytuacjach trudno dziwić się kobietą, że wynajmują mężczyzn na większe uroczystości rodzinne, rauty pracownicze czy zwykłe wieczory, by móc w towarzystwie pójść do teatru.
Paweł Smoleński opisując historię Polaka początkowo zaangażowanego w ratowanie Żydów, a szczególnie jednej z kobiet ze wsi Ryczołek, przybliża zespół Otella, gdzie chorobliwa zazdrość powodowana miłością bardzo łatwo przemienia człowieka zakochanego w mordercę. Co zatem jest winna ofiara? Ponosi winę za nieodwzajemnione uczucie. Początkowa wdzięczność za ocalenie przed Niemcami nie musi przerodzić się w nic więcej, jednak bohater na tę sytuację patrzył inaczej. Również ludzie ze wsi skłaniali się ku temu, iż ocalała i jest coś winna Tadeuszowi za jego wspaniałomyślność i odwagę.
Maciej Wesołowski uraczy swego czytelnika kolejną historią "z podwórka", gdzie rodzina z problemami "produkuje" młodocianą przestępczynię. Losy każdego z nas mają jakiś początek, ale nie każdy dorastający w rodzinie dysfunkcyjnej musi podzielić los bohaterki. Więzienie to bolesna izolacja oraz nuda, którą może częściowo zabić rutyna i powolne czynności. To czas, gdy zostaje się z własnymi myślami. Niektórzy potrafią go dobrze wykorzystać, przetrwać lata budując swój nowy świat, czekając na odzyskanie wolności, nie będąc jednak pewnym czy im się uda, przynajmniej w dojrzalszym wieku, żyć uczciwie. Sytuacja osadzonej opisana z jej punktu widzenia, bez oskarżania innych za swoje czyny, przyjmująca na siebie odpowiedzialność, z pokorą ale i pewną zawziętością, która nie pozwala jej prosić o wcześniejsze wyjście.
Piotr Nestorowicz opisuje sytuacje patowe, z jakimi borykają się kobiety na skutek swojej "kobiecości". Zaprezentowane historie dotykają intymnego świata kobiet, bolesnego wymiaru, gdzie muszą stawić czoło swym ograniczeniom natury psychologicznej lub fizjologicznej. Jak być w pełni kobietą i to taką, która akceptuje swą cielesność, potrafi cieszyć się seksem, aż do momentu, gdy zostaje naznaczona dysfunkcją swego ciała? W jaki sposób odkryć kawałek ze swego intymnego świata przed ukochanym czy specjalistą?
Z jednym z zagadnień spotkałam się pierwszy raz dzięki artykułowi Nestorowicza, a to oznacza, że o problemie nie mówi się, nie do końca znane jest jego podłoże, lekarze mogą zbagatelizować i obwiniać pacjentki o wymyślanie schorzenia, które ich zdaniem nie istnieje, a te cierpią każdego dnia.
Adam Leszczyński wraca do głośnej sprawy, kiedy to mataczący rodzice (głównie matka) skutecznie zmanipulowali całą Polskę. Przedstawiona jest lawina wpisów internetowych obrażających inteligencję prokuratury, a przede wszystkim wszelkie możliwe wyrazy wstrętu pod adresem matki nieżyjącego niemowlęcia. Czy dziewczynka straciła życie, bo była zbędnym elementem pożycia młodych ludzi? A może czynu dokonała nie niekochająca matka, a kobieta w depresji poporodowej? Zostawiona sama sobie, w katolickim kraju, gdzie sąsiad sąsiadowi chętniej wydrapałby oko, zamiast podać przyjazną dłoń.
Czytając kolejne wpisy oraz zaprezentowane fragmenty z gazet na temat sprawy, postać matki-morderczyni zaczynała odchodzić na dalszy plan, bo należałoby z uwagą przyjrzeć się właśnie opinii publicznej, całej lawinie wypowiedzi tzw. idealnych rodziców, matek Polek, które najchętniej ukamienowałyby oskarżoną bez procesu. To kto pierwszy z czystym sumieniem rzuci kamieniem?
Mirosław Wlekły nieco przewrotnie opisuje losy Stefana uwikłanego, jak setek innych polskich dzieci, w przesiedlenia podczas II wojny światowej. Winną będzie ciotka, jedyna krewna, która przeżyła, a obiecała, że go odnajdzie po wojnie. I tak się dzieje dzięki Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi, jednak nastolatek nie będzie jej za to wdzięczny. Wolałby żyć w ciepłej, kolorowej Hiszpanii, a nie borykać się z głodem i brudem w polskiej rzeczywistości. Prawdopodobnie poczuł się okradziony z perspektyw i życia, którego mógłby zaznać na obczyźnie.
Konrad Oprzędek zabiera ważny głos w sprawie poczucia winy, które wywołuje sytuacja oddania schorowanej matki do domu opieki i zawistne komentarze ludzi. Ale to zawsze córka winna opiekować się matką, choćby miała to przypłacić własnym zdrowiem. Ma pozbyć się ambicji, życia zawodowego, a prywatne najlepiej ograniczyć do opieki nad chorą. Dość charakterystyczne podejście w naszym kraju, gdzie wyłącznie matki obarcza się opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem, a dziecko dożywotna opieką nad swoją staruszką. I niechby tylko zjawił się ktoś inny z rodziny, kto chciałby ulżyć oddając trochę ze swego cennego czasu! Nie do pomyślenia jest zapewnienie nawet fachowej opieki na krótki okres czasu, bo przecież my kobiety powinnyśmy z pokorą przyjmować wszelkie trudne sytuacje na swoje barki. Inaczej nawet nie myślcie o rozgrzeszeniu!
Publikacja posiada kilka naprawdę interesujących tekstów, jak trzy pierwsze, czy ten ostatni. Jednak mając porównanie oceniam "Grzech jest kobietą" za mniej interesujący od kompilacji tekstów zaprezentowanych przez panie w "Odwaga jest kobietą". Tamte są bardziej mięsiste, wycelowane prosto w temat, a tutaj niektóre pozbawione pasji w przedstawianiu okoliczności oraz ich bohaterów. "Odwaga" dostarczała emocji i tematu do dyskusji w szerszym gronie, a tutaj doczekałam się od znajomych zaledwie jakiś napomknień do kilku artykułów.