"Sztuka ścigania się w deszczu" od ładnych kilku lat czekała na swoją kolej w domowej biblioteczce. Cieszę się, że jest to kolejna pozycja, która zniknęła ze stosiku moich "wyrzutów sumienia", tym bardziej, że jej lektura sprawiła mi wiele przyjemności. Garth Stein napisał ciekawą, wzruszającą opowieść o rodzinie, która musi stawić czoła niesprawiedliwym wyrokom losu. Oddając głos psiemu narratorowi, który z pozycji czworonoga, wiernego przyjaciela, obserwuje i komentuje przebieg zdarzeń sprawił, że historia jest na swój sposób wyjątkowa.
Poznajcie zatem Enzo, który jest szczególnym psiakiem, wiernym i oddanym przyjacielem. Całe swoje życie dzieli z ukochanym panem Dennym - towarzyszy mu podczas wyścigów samochodowych, wspiera w trudnych momentach jak nieuleczalna choroba żony Eve, czy podczas batalii o opiekę prawną nad kilkuletnią córeczką Zoe. Enzo jest zawsze na posterunku, czuwa, pomaga, pociesza i sprawia, że nawet najtrudniejsze chwile są znośniejsze. A to wszystko dlatego, że pies ma do spełnienia pewną misję i jest głęboko przekonany, że kiedy zakończy swój żywot na ziemi, narodzi się ponownie jako człowiek. Tak, Enzo jest gotowy odrodzić się w ludzkiej naturze i wtedy będzie mógł odnaleźć Denny'ego - swego najlepszego przyjaciela. A na razie musi wnikliwie obserwować otaczający świat...
Pierwsza refleksja jaka mi się nasunęła jeszcze podczas lektury to przekonanie, że zbyt późno sięgnęłam po tę książkę. Jestem ogromną wielbicielką powieści Bruce'a W. Camerona i niestety przy historiach z cyklu "Był sobie pies" i jej podobnych "Sztuka ścigania się w deszczu" wypada blado. Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo wczuć się w psią psychikę i oddać przy tym zachowanie, spostrzeżenia i emocje w sposób wiarygodny. Moim zdaniem Bruce W. Cameron jest niedoścignionym mistrzem na tym polu. Garth Stein nie przekonał mnie zarówno językiem narracji jak i dialogami, a nawet psie przemyślenia były tak mało realistyczne i kompletnie niewiarygodne, że aż bolało. Miało się wrażenie, że tę historię opowiada nam człowiek, albo jakiś bardzo genialny psi filozof.
Mimo swoich mankamentów powieść jest emocjonująca i warta przeczytania. Autor poruszył w niej trudne tematy. Mąż i ojciec, który najpierw mierzy się z tragedią i żałobą po śmierci żony, musi stawić czoła kolejnym przeciwnościom i problemom, które zgotowali mu podli ludzie bez sumienia, czyli jego... teściowie. Heroiczna wręcz walka o córkę jest godna podziwu, zmusza bohatera do podejmowania decyzji ostatecznych. Ten właśnie wątek chyba najbardziej zapadł mi w serce. Bardzo przyjemnie czyta się też o wyścigach samochodowych, które są ogromną pasją Denny'ego. W sztuce ścigania się w deszczu i na mokrej nawierzchni mężczyzna jest mistrzem. Opowieść wzrusza i zmusza do przemyśleń. Jednak wszystko psuje ten niepotrzebny rozdźwięk pojawiający się pomiędzy zdarzeniami, emocjami i psią narracją. Powstaje zgrzyt, na który trudno przymknąć oko.
Mimo moich szczerych chęci, sympatycznego czworonożnego bohatera i morza emocji, które, szczególnie w końcowej części, niejednokrotnie wycisnęły łzę, nie potrafię się zachwycić tą opowieścią. Miałam wobec niej zdecydowanie większe oczekiwania.
Zastanawiam się też, jak podobałaby mi się ekranizacja tej książki i czy na ekranie znikły by te niektóre mankamenty zauważalne podczas lektury. Wiele osób twierdzi, że w tym przypadku film jest lepszy, niż książka. Pozostaje mi tylko samej się o tym przekonać.