Kolejny raz dałam się skusić reklamom, chociaż zarzekałam się jak żaba wody, że nigdy więcej. Muszę przyznać, że jest to najbardziej wypromowana powieść roku, która dosłownie wyskakiwała z lodówki, i tym sposobem złapałam się na haczyk. Cały ten marketing i szum wokół tej książki spowodowały, że oczekiwałam chyba zbyt wiele.
Porównywanie jej do "Dziewczyny z pociągu", której wielbicielką nie jestem, już powinno zapalić lampkę kontrolną w mojej głowie. Kolejna wspólna cecha to informacja o ekranizacji tego dzieła. Na rynku wydawniczym aż roi się od thrillerów psychologicznych z wszelkiej maści dziewczynami lub kobietami w tytule i na tym podobieństwa niestety się nie kończą.
Nie potrafię jednoznacznie odnieść się do tej książki, bo o ile na początku powieść wzbudziła moją ciekawość, i z zainteresowaniem czytałam o problemach bohaterki z alkoholem, lekami oraz jej zmaganiach z chorobą agorafobii to po kilkunastu stronach o tym samym zaczęłam się nudzić, ziewać, przysypiać co w thrillerze miejsca mieć nie powinno. Im dalej w las tym było gorzej, byłam coraz bardziej zmęczona i poirytowana zachowaniem głównej bohaterki, która coraz więcej piła, i robiła irracjonalne rzeczy. Moje zniechęcenie narastało z każdą stroną, gdyż prawie przez jedną trzecią książki w zasadzie nic się nie dzieje. Potem akcja się rozkręca, a wątki się zapętlają, ale intryga nie jest na tyle ciekawa i interesująca jak wynika z opisów, bardzo łatwo domyśliłam się, kto jest sprawcą całego zamieszania, więc nie było elementu zaskoczenia.
Znalazłam tu pewne podobieństwa do filmu Hitchcocka "Okno na podwórze" tylko zamiast mężczyzny mamy kobietę oraz całe mnóstwo nawiązań do klasycznych kryminałów, czyli w zasadzie odgrzewany kotlet, nic nowego. Porównywanie tego przeciętnego debiutu do mistrza suspensu, jest moim zdaniem lekką przesadą. Autor miał dobry pomysł na fabułę, ale zepsuł ją dużą ilością opisów, które zanudziły mnie i odbierały ochotę na dalszą lekturę a skok adrenaliny przez ostanie 100 stron to trochę za mało, aby powieść, mnie zachwyciła. Nie nazwałabym tej książki bestsellerem, bo moim zdaniem to bardzo przeciętna literatura na średnim poziomie i można by dużo autorowi wybaczyć, bo to debiut, ale nie rozumiem, jak można obwołać książkę najlepszym thrillerem roku czy nawet wszechczasów, zanim pojawiła się na rynku wydawniczym. Nie pisze tego, aby innych zniechęcić do czytania a wprost przeciwnie należy to zrobić, aby się samemu przekonać czy jest to światowy fenomen, czy po prostu jeden z wielu średniaków z ciekawą, aczkolwiek przewidywalną fabułą. Następnym razem poczekam, aż opadnie kurz i uspokoi się szum medialny, a książka pojawi się w bibliotece, przynajmniej zaoszczędzę pieniądze i miejsce na półce.
W wywiadzie, którego autor udzielił "Książki nasze miasto" pl. Możemy przeczytać, że przez całe dorosłe życie walczył z depresją i poniekąd wnioskuję, że ta książka jest traktatem na temat tej choroby zdecydowanie bardziej niż thrillerem roku. Autor twierdzi, że jest akurat na odwrót. No cóż… każdy orze jak może.
„ Obserwuję, jak wokół mnie przewala się życie, i nie mam siły, by się w nie włączyć „