Pojawia się opatrzony motyw chłopaka z nizin i córki milionera. Wkraczamy w świat bogactwa, korupcji i cwaniactwa, gdzie uczucia nie grają większej roli, bo to pieniądz nadaje tej grze rytm. Na początku rażące jest to, że wszystko ma biało-czarny wydźwięk. Wiadomo, kto ma słuszne, prawe zasady, a kto rządzi się prawami zysku. Niestety, podkreślenie przeciwności nie jest świeżym spojrzeniem na problem biednych, ale honorowych, wykorzystywanych przez majętnych i pełniących kontrolę ludzi. I w tym kontekście wybór drogi życiowej przez bohatera ma być oderwaniem się od takiego stylu życia, ale czy życie z przemytu i hazardu zapewnia szansę na bycie lepszym człowiekiem? Jak to podkreśla przyjaciel Charliego, starszy człowiek, który stracił w życiu to co najcenniejsze i przez czterdzieści lat musiał egzystować z konsekwencjami swego wyboru, bo ostatecznie za błędy trzeba zapłacić.
Stylistyka, sposób obrazowania to nadal Charles Martin, jednak tym razem fabuła nie zdołała mnie wciągnąć, jak to miało miejsce w "Pomiędzy nami góry" czy też "W pogoni za świetlikami". Bynajmniej nie mogę narzekać na to, iż historia jest snuta spokojnym tempem, bo jestem do tego przyzwyczajona i jest to adekwatne do tej opowieści, a mimo to zaczęłam odczuwać zmęczenie narracją. Powodem może być stałe wracanie Charliego to przeszłości. Właściwie opowieść bazuje na chwilach, które doprowadziły bohatera do dzisiejszego punktu. Daje to czytelnikowi spojrzenie w niedaleką przeszłość kształtującą obecny stan, a jednocześnie nadaje wymiaru senności i spowalnia tempo przedstawiania teraźniejszych wypadków - żeby nie powiedzieć - odwraca od nich naszą uwagę. Oczywiście dzieje się tak do pewnego momentu. Podróż do Nikaragui daje już nieco inne spojrzenie, przy czym nadal z obrazowymi odwołaniami do wspomnień, gdyż to co zostało zaniedbane teraz mści się okrutnie.
W "Prosto z serca" porusza wiele istotnych spraw, które rzutują na nas i nasze otoczenie. Nie sposób odciąć się od tego, co było i tego kim jesteśmy. I o ile w pierwszej połowie książki zderzamy się z przekonaniem bohatera, co do życia w pojedynkę przy jednoczesnym korzystaniu z możliwości bycia częścią rodziny Colina, to potem uświadamiamy sobie zmianę. Jego podróży do Nikaragui przyświeca chęć odkupienia oraz wyważenia zapatrywań, potrzeb i celów tak, by w końcu w pełni określić samego siebie. Charlie wiedzie takie życie, że gdziekolwiek by podążył, tam towarzyszy mu niebezpieczeństwo, nie będzie od niego wolny również w Ameryce Środkowej. A wszystko co robi ma swoje konsekwencje, co jest nam uświadamiane poprzez odpowiednio zbudowaną narracje w oparciu o możliwość przyjrzenia się dokonywanym przez bohatera wyborów oraz ich wczesnych, ale też późniejszych skutków.
"Prosto z serca" - tak jak inne historie Autora - daje możliwość odczytania na wielu poziomach. Przyznaję, Martin ma talent do snucia opowieści, co jednak nie gwarantuje, że każda ze stworzonych przez niego fabuł przypadnie mi w tym samym stopniu do gustu. I choć z przykrością, przyjdzie mi się z tym pogodzić, aż do zmierzenia się z kolejną książką Charlesa Martina.